Tak więc 22 grudnia nadszedł pierwszy od czerwca dzień, w którym mogłam naprawdę odetchnąć. Odpoczynek dłuższy, niż dwa dni weekendu. Coś niesamowitego. Ale blog był nadal ostatnią rzeczą o jakiej myślałam. Ale teraz, kiedy minęło całe świąteczne zamieszanie, a widmo powrotu do pracy i na uczelnię jeszcze nade mną nie wisi, mam chwilę, żeby coś napisać. Aż się dziwię, że przez ten cały czas P. nie upomniał się o żaden wpis. Może dlatego, że sam też był bardzo zajęty.
W pierwszej z trzech części nadrabiania zaległości i swego rodzaju zadośćuczynienia za zaniedbanie bloga - streszczę październik. Jak już wspomniałam, nie mieliśmy z P. za dużo czasu dla siebie, ale kilka fajnych rzeczy udało się zrealizować. Weekendy wykorzystywaliśmy właściwie tylko na spotkania z przyjaciółmi i rodziną. Ja byłam też z babcią w Operze Krakowskiej na "Kopciuszku" (niesamowity balet!). Październik zleciał tak szybko, że nawet nie wiem co więcej mogłabym o nim napisać.
Opera Krakowska, balet "Kopciuszek" |