wtorek, października 21, 2014

A my z wiecznego niepokoju, z przelotów wiatru, z garści cienia. Z brzóz przedwieczornych, które stoją nad cichą rzeką zamyślenia.

Jutro wieczorem będę już z P. Został mi jeden dzień bez niego i chwilowo znów poczułam się lepiej. Nie wiem, czy dlatego, że już zostało tak niewiele, czy po prostu nie chcę zmarnować tego czasu dla siebie. Stęskniłam się, chociaż uważam, że ta rozłąka wyszła nam na dobre. Potrzebowałam trochę czasu dla siebie na przemyślenie wszystkiego. Myślę, że P. też tego potrzebował.

Jutro ostatni dzień laboratorium i już nie mogę się doczekać tego błogiego weekendu. Jak co tydzień, ostatnie środowe laborki zostały przeze mnie całkiem zignorowane. Jestem zbyt zmęczona tymi dniami nauki i braku snu, na dodatek przeziębiłam się i walczę z bólem gardła i ogólnie złym samopoczuciem. Mam nadzieję, że jakoś uda mi się zwalczyć chorobę i obejdzie się bez poważnego leczenia i leżenia w łóżku. 

Niemniej jednak dziś czuję się naprawdę źle, a jutro czeka mnie pobudka o 5:30 i pół dnia na uczelni, więc chyba niedługo położę się spać. Ostatnia noc bez P. Jeszcze tylko wezmę coś na to gardło i może poczytam coś o spoiwach powietrznych. Dobranoc, Kochani!

Cracow; Tuesday, October 21, 2014

niedziela, października 19, 2014

I like to think that we had it all. We drew a map to a better place, but on that road I took a fall.

Piękny dzień. Świetny weekend. Przede mną kolejny ciężki tydzień i tak upragniona środa i przyjazd P. na który przecież powinnam się cieszyć. Nie wiem dlatego, ale jest mi to obojętne.

Zobojętniałam na wszystko. W piątek nareszcie miałam chwilę czasu po pracy, żeby zobaczyć się z PK. Dawno się nie widzieliśmy i fajnie było znów pogadać, jak za starych czasów. Prosto stamtąd trafiłam do A. na małą alkoholową posiadówę. Skończyła się całkiem ciężkim piciem. Ale ogólnie świetnie się bawiłam i miałam nareszcie moment, żeby się zrelaksować i zabawić po ciężkim tygodniu na uczelni. Całą sobotę spędziłam z dziadziusiem. Trochę pracy, trochę zakupów, dużo rozmów. Wieczorem pojechaliśmy po babcię do Krakowa, gdzie obchodziła 45 rocznicę rozdania dyplomów Akademii Medycznej. Fantastyczny dzień. Niedziela przyniosła przepiękną pogodę, więc wybrałam się z rodzicami na małą wycieczkę na górę Zborów. Piękne widoki, cudowna pogoda i miło spędzony czas.

Ogólnie dawno nie miałam tak przyjemnego weekendu i powinnam zaczynać nowy tydzień ze świetnym humorem, ale tak wcale nie jest. Miałam czas na odpoczynek i przede wszystkim na nabranie dystansu. Przestałam się stresować, bo na nowo uwierzyłam, że mogę wszystko. Wiem, że żaden stres ani żadne wyzwanie mnie nie złamie i dam sobie świetnie ze wszystkim radę. 

Z dystansu wszystko wygląda inaczej. Z wyłączonymi emocjami bardziej widać fakty. Fakty, które wcześniej mi umknęły. Moje priorytety i drogę, którą chcę iść. Znów wyraźnie widzę cel, do którego dążę. I zastanawiam się czy droga na której jestem na pewno tam prowadzi....

Góra Zborów; Sunday, October 19, 2014
Ojców; Sunday, October 19, 2014

poniedziałek, października 13, 2014

So give me hope in the darkness that I will see the light 'cause, oh, that gave me such a fright. But I will hold as long as you like, just promise me we'll be alright.

Pierwszy raz odkąd nie ma P. poczułam się tak świetnie. Jak na razie wszystko idzie mi świetnie na studiach. I pod względem nauki i pod względem nowych znajomości. Naprawdę jest fajnie. Laboratoria jakoś lecą, a mnie nie wyrzucili jak na razie z żadnych. Facet od grafiki od dziś już mnie uwielbia, nawet jeśli jeszcze o tym nie wie. Udowodniłam sobie, że potrafię. Nawet w wielkim stresie i zmęczeniu. Zawsze jestem najlepsza.

Oczywiście jest prawie 21, a ja mam jeszcze mnóstwo nauki na jutrzejsze kolokwium. Zamiast się uczyć słucham Mumford & Sons i piszę notkę. Za chwilę przyjedzie So. i WM i to by było na tyle nauki. Noc widzę zarwaną w swoich wizjach, ale trudno. Najwyżej będę jutro zombie. Środa zapowiada się za to luźna, czego nie mogę powiedzieć o weekendzie. Nie jest lekko. Ale daję radę i czekam na powrót P.

Cracow; Saturday, October 11, 2014
















niedziela, października 12, 2014

Do you hear me? I'm talking to you across the water, across the deep blue ocean, under the open sky. Oh my, baby I'm trying.

Jutro poniedziałek i muszę się wziąć w garść. Ten stan nie jest dla mnie nowością, ale tak dawno nie mierzyłam się z tym, że osłabłam. Całkiem się pogubiłam. Budzę się rano, myję, maluję, jem śniadanie i mierzę się z kolejnym dniem jak zawsze. Wypełniam wszystkie obowiązki, chociaż marzę tylko o powrocie do łóżka. I nie opuszczaniu go już wcale. Nie mam na nic ochoty, do każdej czynności się zmuszam. Nie wiem jak mam się ogarnąć. A jakoś muszę, bo przede mną kolejny ciężki tydzień. Może nawet jeszcze cięższy niż poprzedni.

Oczywiście zamiast podnosić się na duchu siedzę na łóżku w swetrze P. i słucham "Say something". Brawo.

Muszę sama sobie udowodnić, że dam radę. Poradzę sobie ze wszystkim sama. I tak naprawdę nie potrzebuję nikogo. Jestem zła na siebie, że tak strasznie uzależniłam swoje życie od P. Nie powinno tak być. Może ta przerwa to najlepsze co mogło nas teraz spotkać. Jedyne co muszę zrobić, to dobrze wykorzystać te dwa tygodnie.

Na dziś coś bardzo starego.


With P. long time ago; Piwniczna-Zdrój, December 2012

środa, października 08, 2014

Give me a whisper and give me a sign. Give me a kiss before you tell me goodbye. Don't you take it so hard now and don't you cry tonight.

Dziś krótko, bo jestem tak wykończona, że ledwo widzę na oczy. Na studiach dobrze, ale ciężko. Poznałam trochę ludzi i wydaje mi się, że kilkoma osobami całkiem się polubiłam. Powoli stwarzam sobie jakieś środowisko towarzyskie i ogólnie muszę przyznać, że ludzie są tu bardzo w porządku. Dużo nauki, a przede wszystkim dużo zajęć, ale po trzydniowym bezsennym maratonie dziś mam spokój. Jutro tylko jeden wykład, piątek wolny. Mam czas dla siebie, żeby trochę odpocząć.

Przyjechałam do domu tak zmęczona, że ledwo doczłapałam do łóżka, a pomimo to nie potrafiłam zasnąć. P. poleciał do RPA a ja siedzę sama w ciemnym pokoju i słucham Gunsów. Nie bardzo wiem co mam teraz ze sobą zrobić i gdzie się podziać. P. zapomniał chyba o Lilou, ale jak widać miał ważniejsze rzeczy na głowie związane z wyjazdem.

Mam podły humor i jeśli tak mają wyglądać najbliższe tygodnie, to nie chcę chyba wcale wstawać z łóżka. Mogłabym sobie trochę odpuścić, ale nie potrafię. Musi być 5 z kolosa, musi być wyprane i posprzątane i wszystko ma być dopięte na ostatni guzik, nawet jeśli oznacza to mnóstwo nerwów. Brakuje mi spokoju. Bardzo brakuje mi spokoju.

Co robiłam w weekend? Spędzałam miło czas z dziadkami i cieszyłam się z czasu z P. przed jego wyjazdem.

Lovely shopping and coffee with grandma
So!Coffee, GH Sfera, Bielsko-Biała, Saturday, October 4, 2014
Evening with P. and his mum, Babice, Saturday, October 4, 2014
Kraków; Wednesday, October 8, 2014

czwartek, października 02, 2014

Ghosts from your past gonna jump out at me lurking in the shadows with their lip gloss smiles, but I don't care 'cause right now you're mine.

Hej, kochani!

Jestem po drugim dniu na nowej uczelni i muszę przyznać, że jest lepiej. Nadal jestem pozostawioną samej sobie i zagubioną duszyczką w tłumie ludzi. Nie do końca ogarniam jak na razie AGH ze strony organizacyjnej i stresuję się rozpoczynającymi się w przyszłym tygodniu laborkami, bo zwyczajnie nie wiem czego się spodziewać. Poznałam kilka osób, reszcie uważnie się przyglądnęłam i powody, żeby sądzić, że nie będzie tak źle. W zasadzie prowadzący w większości są mili i skorzy do pomocy, w każdym razie Ci, z którymi miałam do tej pory styczność. Ludzie? W większości naprawdę w porządku. Niewiele osób znam jak na razie, ale wydają się być normalni. W każdym razie w większości. Znalazłam promotorkę, jutro czeka mnie pierwsze seminarium inżynierskie i wymyślenie sobie tematu projektu inżynierskiego, więc nie wychodzę z wprawy i bronię się w styczniu po raz kolejny! Ale... co to dla mnie ;)

Z P. wszystko się układa, chociaż coraz bardziej świruję z powodu jego wyjazdu do RPA. W zasadzie zostało nam raptem kilka dni, a nie potrafimy spędzić trochę czasu sami ze sobą. Brakuje mi tego trochę i nie wiem czy ta zmiana wynika z tego, że mamy mało czasu czy niepostrzeżenie zmieniło się coś między nami. Raczej to pierwsze, bo z mojej strony żadne z moich uczuć w Jego kierunku nie zmieniło się ani trochę. A zamieszania na początku roku akademickiego jest oczywiście sporo, nie tylko u mnie, ale też u P. Mimo wszystko bardzo mnie wspiera i podnosi na duchu, kiedy mam ochotę wpaść w histerię, a to już dużo.

Byłam wczoraj na herbatce u WM. Dawno się nie widziałyśmy i miałyśmy trochę zaległości do nadrobienia. Tęsknię za So., która grzeje się teraz w Egipcie nieświadoma jakie potężne tyranie czeka ją po powrocie ze strony swoich najlepszych przyjaciółek. Niech i tak będzie. Ma wakacje i może robić co jej się żywnie podoba, ale zaraz po powrocie oczekuję nawrócenia na jedyną słuszną drogę.

Miłego wieczoru!

Oświęcim, Sunday, September 26, 2014
Avon True Color Eyeshadows Berry Love

Essie Fall 2014 Dressed to Kilt Color Cube

środa, października 01, 2014

Give me love like never before 'cause lately I've been craving more and it's been awhile but I still feel the same.

Wiem, że trochę nie pisałam, ale mam trochę zamieszanie ze studiami. Strasznie się denerwuję tym całym załatwianiem indywidualnego toku i okropnie stresuję pierwszym dniem. Jestem rozczarowana, że moje studia wyglądają tak, że chodzę na przedmioty z różnych lat, bo tak naprawdę nigdzie nie znajdę znajomych ze studiów tak, jak na licencjacie i jest mi z tego powodu przykro.

Chciałabym, żeby był już koniec października. Może już by minął mi ten stres początkoworoczny. P. wróciłby już z tej okropnej Afryki. Wszystko by się uspokoiło. Im bliżej wyjazdu P. tym bardziej jestem przerażona. Może to złe określenie... Nie boję się. Wiem, że do mnie wróci i wiem, że świetnie dam sobie tu radę sama. Zawsze daję sobie radę, kiedy muszę. Ale ja nie lubię dawać sobie rady. Lubię leżeć w jego ramionach i nie musieć z niczym się zmierzać.

Niestety, rzeczywistość nie jest taka kolorowa i zmusza mnie do starcia ze swoim strachem i niepewnością. Najpierw w sprawie uczelni, a potem z wyjazdem P. Może mój stres wynika z braku pewności siebie. To trochę zabawne, bo chodzę na przedmioty z moim rocznikiem i pierwszym rokiem, czyli dzieciakami z rocznika '95. Poza tym nigdy nie poruszałam się w grupach. Nigdy nie miałam tak naprawdę nierozłącznych przyjaciół bez których nigdzie się nie ruszam. Zawsze chodziłam swoimi drogami, w liceum, na UJ. Przyjaciół oczekuję w potrzebie, a nie na co dzień. I zawsze mi było z tym dobrze.

Jedyną osobą jakiej pragnę na co dzień jest P. Każdego dnia. Zawsze. Niezmiennie. W nikim nigdy nie miałam takiego wsparcia i nikt nigdy nie dał mi takiego poczucia bezpieczeństwa jak on. Nie chcę z tego nigdy rezygnować i dopóki mam P. inne rzeczy... wydają się mało znaczące.

Wedding P&R, Krosno, Sunday, August 17, 2014
Wedding P&R, Krosno, Sunday, August 17, 2014
Wedding J&K, Grójec, Saturday, June 28, 2014