środa, września 24, 2014

I still need love 'cause I'm just a man. Won't you stay with me 'cause you're all I need.

Nadeszła środa i czas jechać do domu. Mam trochę pracy do nadrobienia z dziadkiem i w piątek wybieram się do fryzjera. P. i tak musi się uczyć, bo we wtorek ma bardzo ważny egzamin i może lepiej jak nie będę go rozpraszać ;) Na drugi kierunek się nie zdecydowałam. Wiem, że nie umiałabym sobie odpuścić i olać, a obawiam się, że nie uciągnęłabym robienia dwóch magistrów i inżynierki jednocześnie. Już z dwoma ostatnimi będę miała ciężko i może lepiej zrobić to dobrze zamiast łapać co popadnie.

Zakupy z So. minęły szybko, bo nie miała dobrego humoru i pojechałyśmy do mnie obgadać sprawę przy kawie. Kawa przerodziła się w flaszkę i So. została u nas na kanapie na noc. Rano standardowo zwinęła się jak jeszcze spałam i pojechała do domu. Wczoraj miałam imieniny i dostałam zaskakująco dużo życzeń jak na osobę, której imienia nie ma nawet w kalendarzu. Dziękuję :* Nareszcie udało mi się spotkać z K., która wróciła ze swoich drezdeńsko-rymanówskich podróży do Krakowa. Byłyśmy na piwie w Polibudzie z So. i jej znajomymi, ale miałyśmy sporo rzeczy do omówienia na osobności, więc po godzince zebrałyśmy się i poszłyśmy na jeszcze dwa piwa do Beer House na Floriańską. Po miłym wieczorze z K. dojechałam do P., który był u znajomych na piwie.

Czekam aż wszystko się spieprzy, bo po prostu jest za dobrze między mną, a P. No dobra, wczoraj się trochę pokłóciliśmy, ale zupełnie bez powodu. Poza tym zupełnie nic to nie zmieniło i nadal jest dobrze między nami. Minęło prawie pół roku, a nic się nie zmieniło, a w każdym razie na pewno nie na gorsze. Mam wręcz wrażenie, że z każdym dniem kocham go bardziej.

Piwnice Dominikańskie, Cracow; Sunday, September 21, 2014
Piwnice Dominikańskie, Cracow; Sunday, September 21, 2014
So., P. and me; Cracow; Monday, September 22, 2014
With K.; Polibuda Pub, Cracow; Tuesday, September 23, 2014
Beer House, Cracow; Tuesday, September 24, 2014

poniedziałek, września 22, 2014

When all you wanted was to be wanted. Wish you could go back and tell yourself what you know now...

Siedzę sama na mieszkaniu i śpiewam piosenki Taylor. Wieczorem wybieramy się z So. na zakupy i na jakąś herbatkę, pogadać. W środę wybieram się do domu popracować trochę z dziadkiem, a ona w piątek leci do Egiptu, więc nie będziemy się widzieć przez jakiś czas. P. pojechał z siłownię i mam chwilę czasu dla siebie, ale nie narzekam na samotność.

Weekend minął nadzwyczaj szybko. Przyjechali do nas Q. i A. i w sobotę byliśmy na obiedzie w Dominikańskich, potem pojechaliśmy na mecz półfinałowy i wróciwszy na mieszkanie w świetnych humorach popiliśmy trochę. Trochę bardzo. W niedzielę czuliśmy się gorzej, ale mimo to pojechaliśmy do Chaczapuri na talerz gruziński, wypiliśmy po piwie i pospacerowaliśmy po rynku ciesząc się ładną pogodą. Q. i A. pojechali do domu na finał, a my z P. znów pojechaliśmy kibicować biało-czerwonym do Banolli. Niesamowite uczucie patrzeć jak po tylu ciężkich spotkaniach nareszcie odbierają w pełni zasłużony puchar.

Ciągle zastanawiam się nad drugim kierunkiem, a tylko do jutra trwa rekrutacja na UJ. P. odradza mi ten pomysł, bo boi się że nie dam sobie rady ze wszystkim. A ja sama nie wiem czego bym chciała i na co mnie tak naprawdę stać. Powoli zaczynam się już stresować październikiem. Myślałam, że jak zamieszkamy razem z P. to będziemy spędzać ze sobą czas aż do znudzenia. Wręcz obawiałam się, że zaczniemy mieć tego trochę dosyć, a jest zupełnie na odwrót. Mam wrażenie, że spędzamy mniej czasu faktycznie robiąc coś razem, bo nawet jak oboje jesteśmy na mieszkaniu to każdy zajmuje się swoimi sprawami.

Kolejny piękny tydzień przed nami, Misiaki!

The winners of the World Championship!
Cracow; Monday, September 22, 2014
Cracow; Monday, September 22, 2014
Cracow; Monday, September 22, 2014
Cracow; Monday, September 22, 2014
Cracow; Monday, September 22, 2014
Cracow; Monday, September 22, 2014

piątek, września 19, 2014

You might look around and find your dreams come true, with me so don't act like it’s a bad thing to fall in love with me.

Ten tydzień minął leniwie. Cieszę się, że jestem w Krakowie, pogoda dopisuje, a ja mam tyle wolnego czasu jak nigdy. We wtorek przyjechałam z A. do Krakowa i spędziłyśmy praktycznie cały dzień razem rozmawiając o wszystkich rzeczach, których nie mogłyśmy poruszyć przy facetach. Było naprawdę miło. Środa i czwartek zleciały strasznie szybko. Wczoraj byliśmy w Pizzerii Banolli oglądnąć mecz Polaków z kuzynem P. i jego żoną. Emocje były nieco mniejsze, niż we wtorek, bo po dwóch setach było wiadomo, że nasza reprezentacja zagwarantowała sobie wejście do półfinału, ale bawiliśmy się świetnie.

Dziś cały dzień biegałam, żeby pozałatwiać wszystkie sprawy. Odebrałam dyplom na uczelni i złożyłam papiery na AGH. Potem wybraliśmy się z P. na obiad na rynek do La Grande Mamma na burgery. Było niesamowicie pysznie i miło. Wróciliśmy do domu na małą drzemkę (tak, P. nie obejdzie się bez poobiadowej drzemki) i teraz on pojechał na siłownię a ja zabieram się żeby odwiedzić żonę jego kuzyna. Mam nadzieję, że dostanę od niej zdjęcia z ich wesela, bo jestem ich strasznie ciekawa.

Miłego wieczoru! Szczególne pozdrowienia dla biednej So., która kolejny dzień siedzi w pracy po 20 godzin. Trzymaj się, kochana, już niedługo wakacje!

Cracow; Thursday, September 18, 2014
Ready for the match!, Thursday, September 18, 2014
Dinner; Cracow; Friday, September 19, 2014
With P., Cracow, Friday, September 19, 2014


Birthday gift for myfelf, Lilou



















































































































































Mój własny urodzinowy prezent dla siebie od Lilou.

środa, września 17, 2014

It's easy being with you, sacred simplicity. As long as we're together there's no place I'd rather be.

Wiem, miałam pisać częściej, ale nie wzięłam lapka do Oświęcimia, zapomniałam też telefonu i byłam nieco odcięta od świata. Wczoraj znów powitał mnie słoneczny Kraków, a wieczorem siatkarze umilili dzień jeszcze bardziej spektakularną wygraną z Brazylią.

Dużo się działo w zeszłym tygodniu. Generalnie chociaż nie zaczął się jeszcze rok akademicki, nie nudzę się. Spędzam czas tak, jak powinnam spędzić też lipiec i sierpień. Nie nudzi mi się. 6.09 byłam z P., N. i tatą na meczu siatkarskich Mistrzostw Świata Francja - USA w Kraków Arenie. Świetna zabawa. Co prawda, USA którym kibicowałyśmy przegrali 3:1, ale my z N. bawiłyśmy się świetnie. To nie to samo, co mecze Polaków, ale zawsze to coś innego niż oglądanie w telewizji.

Egzamin wstępny poszedł mi całkiem dobrze (90%), więc w czwartek mogłam już odetchnąć z ulgą. Spędziliśmy wieczór leniwie sami z P. na mieszkaniu ciesząc się w końcu wolnym czasem. W piątek poszliśmy na spacer po Krakowie, bo pogoda była piękna. Zrealizowałam bon do Inglota, który dostałam na urodziny od K. i jej sióstr i zamówiłam sobie mały prezent od samej siebie, ale o tym następnym razem. Zbieraliśmy kasztany na plantach, poszliśmy na dobry obiad i niesamowicie miło spędziliśmy czas. Wieczorem wybrałyśmy się z dziewczynami na Kazimierz. Uwielbiam takie babskie wypady, zwłaszcza z So. i WM. Świetnie się uzupełniamy i dogadujemy i tworzymy naprawdę świetne trio. WM bardzo sprytnie zapomniała kluczy do mieszkania, a jej współlokatorek nie było, więc przygarnęliśmy ją z P. do siebie. Na szczęście mamy dodatkowe łóżko w pokoju, więc nie było problemu z miejscem. W sobotę byliśmy z P. na ślubie jego brata w Krakowie, ale dla mnie niestety impreza zakończyła się szybko, bo strasznie źle się czułam i musiałam jechać do domu przed 23:00.

Mam nadzieję, że spędziliście weekend równie miło jak ja!

Kraków Arena; Saturday, September 6, 2014
Cracow; Friday, September 12, 2014
Cracow; Friday, September 12, 2014
Birthday gifts; Cracow, Friday, September 12, 2014
Cracow; Thursday, September 11, 2014
With WM; Cracow; Friday, September 12, 2014
WM, So. and me, Cracow; Friday, September 12, 2014

środa, września 10, 2014

You are there when I'm a mess, talk me down from every ledge. Give me strength, boy, you're the best.

Jutro egzamin. Mam za sobą długie dni nauki, ale wcale nie czuję się perfekcyjnie nauczona. To zabawne, bo chyba jeszcze nigdy nie włożyłam tyle pracy w jeden test. Mam nadzieję, że to wystarczy. Chciałabym być już po. Jestem już zmęczona siedzeniem w tych czterech ścianach, jestem zmęczona nauką i jestem zmęczona stresem, który mnie obezwładnia za każdym razem jak pomyślę o jutrze. Nawet gdyby miało nie pójść do końca po mojej myśli, wolę być już za tym.

Dziś mały przegląd sierpnia, średnio ciekawy, bo właściwie nic wielkiego nie działo się przez mój ukochany miesiąc. Wakacyjny maraton wesel trwał w najlepsze, tym razem bawiliśmy się z moją rodzinką. Spędziliśmy tydzień w Rymanowie, na weselu i przy okazji aby odpocząć. Przyszły i równie szybko minęły moje urodziny. Dostałam cudny prezent od P. i generalnie w tym roku czuję się usatysfakcjonowana tym w jaki sposób spędziłam ten dzień. Pogoda niestety nie dopisała, więc musiałam pływać w lodowatej wodzie Soliny, ale dopisały humory i niezastąpione towarzystwo. Końcem sierpnia zaczęły się Mistrzostwa i kibicowanie. Coś, na co długo czekałam, ale nie było mi dane cieszyć się tym w pełni.

Ostatni dzień sierpnia przyniósł też zupełnie niespodziewanie smutne dni. Vega opuściła nas tak nagle, że kilka dni zajęło mi przywyknięcie do tej myśli. Zupełnie nie pozbierałam się chyba do tej pory. Wiem, że każdy mógłby powiedzieć, że była tylko psem. Ale dla mnie nie była TYLKO psem. Była prezentem na moje 12 urodziny i zawsze gdzieś tam ze mną była. Zmieniali się przyjaciele, szkoły, spotykałam się z różnymi chłopakami, ale Vega zawsze była. Zawsze przychodziła położyć się pod moim łóżkiem, kiedy płakałam i cieszyła się na mój widok jak nikt inny. Była niesamowicie radosnym zwierzęciem i jakimś sposobem część tej radości zabrała ze sobą. 31 sierpnia skończyło się lato, skończyło się życie Vegi i dla mnie też coś się skończyło.

Wedding; Wieliczka; Friday, August 1, 2014
Woody Allen; Wieliczka; Friday, August 1, 2014
My birthday; Sanok; Wednesday, August 20, 2014
Opening of the WCh with Q.; Oświęcim; Saturday, August 30, 2014
Vega

wtorek, września 09, 2014

There's a woman inside of all of us who never quite seems to get enough. Don't look at me that way 'cause I ain't never gonna change.

Hej, kochani! Wróciłam, żeby coś napisać, bo bez tego zaczynam trochę wariować. Wiem, że przez wakacje nie byłam zbytnio aktywna na blogu, ale nie miałam laptopa do końca sierpnia i ogólnie miałam sporo zajęć na głowie. Nie twierdzę, że teraz nie mam, bo pojutrze piszę egzamin wstępny na AGH i powinnam się uczyć, ale jak już wspomniałam lekko świruję od tego wszystkiego.

Nie myślcie, że się nie uczę. Od początku września właściwie nic innego nie robię i naprawdę marzę już, żeby być po tym teście. Przynajmniej nie będę mogła sobie zarzucić, że nie pracowałam nad tym. Nowe mieszkanko jest śliczne i ogólnie jestem zadowolona z tego jak jest teraz. Cieszę się, że wróciłam do Krakowa i znów mogłam się zobaczyć z WM i So. Drugiego dnia wpadły do mnie z zaległą urodzinową flaszeczką i cudnym kwiatkiem na nowe mieszkanko. Naprawę tęskniłam za nimi przez wakacje i cieszy mnie, że znów mam je koło siebie. Poza tym całkiem dobrze układa nam się z P., a obawiałam się jak będzie kiedy zamieszkamy razem. Wbrew wszystkiemu jest świetnie, może nawet lepiej niż kiedy mieszkaliśmy osobno, i nie zapowiada się, żeby coś miało się zmienić w tej kwestii.

Zdruzgotana tym, jak bardzo przytyłam przez ostatnie kilka miesięcy po raz kolejny usiłuję schudnąć. Tym razem usiłuję może bardziej dosłownie, niż to zwykle bywało. Chodziłam z P. na siłownię przez sierpień i, o dziwo, wytrwałam w tym. Teraz mam zamiar znów zacząć w Krakowie, tylko najpierw chcę zdać egzamin. Tu trochę się sprawy pokomplikowały, bo P. ma z kim chodzić, a samej średnio mi się widzi jeżdżenie na siłownię, a szczególnie zmuszenie się w ogóle do tego bez żadnego wsparcia. Może dogadam się z So. żebyśmy chodziły razem.

Na pierwszą część podsumowania wakacji, i w ramach zadośćuczynienia za moją dwumiesięczną nieobecność - kilka scen z lipca. Obrona i relaks po.

Kraków; Friday, July 4, 2014
Kraków; Friday, July 4, 2014

Family; Zator; Saturday, July 5, 2014
Zator; Saturday, July 5, 2014