środa, stycznia 30, 2013

I will never walk away again.

Po hydrologii, ale nie jest najlepsza nowina tego tygodnia. Przed hydrobiologią, mikrobiologią, chemią fizyczną i filozofią, ale to też nie jest najgorsza nowina tego tygodnia.

M. chce mi się chyba oświadczyć. Cieszę się jak szalona, ale też strasznie się boję. Chciałabym tylko, żeby zrobił to w właściwy sposób, bo od zawsze wiązałam z tą chwilą duże nadzieje. Nigdy nie myślałam, że tak prędko to nastąpi, ale... Jestem go pewna. Cholera, chcę wyjść za tego chłopaka, nawet jeśli nie jest do końca idealny. Ja również nie jestem i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Ale kocham Go jak nikogo innego na świecie i to, jak się czuję, kiedy jestem przy nim nie da się do niczego porównać.

Przy M. po prostu nie muszę udawać. Nie muszę grać ani niewinnej ani wyuzdanej, ani mądrej, ani dojrzałej ani żadnej. Mogę być po prostu sobą i na chwilę zapomnieć o wszystkich maskach, które nosze na codzień. Za to właśnie kocham go najbardziej.

Najgorszą wiadomością ostatnich dni jest termin wyjazdu M. do Ameryki. Dobija mnie wizja dwóch miesięcy samej w Polsce. Mam wrażenie, że tęsknota zeżre mnie od środka, ale nie wątpię, że damy sobie z tym radę. Bo wiem czego chcę i mam zamiar się tego trzymać.

Oświęcim; Friday, January 18, 2013

poniedziałek, stycznia 28, 2013

There'll be bluebird over The White Cliffs of Dover.

Dzień tonący w marzeniach. Niestety jutro trzeźwe spotkanie z rzeczywistością na egzaminie z hydrologii.

Niczego się nie boję dzisiaj. M. już do mnie jedzie. Nie potrafię zmusić się do nauki. Kurcze, dziewczyno, przestań o nim myśleć.

Właściwie, to nie mogę myśleć o niczym innym, tylko o jego wyjeździe do USA. Nie wiem jak ja wytrzymam tu sama dwa miesiące... Boję się tego. Boję się tej samotności. Tego, że znów pod jego nieobecność wszyscy się ode mnie odwrócą i zostanę sama ze sobą. Boję się zmarnowanych wakacji i zapłakanych nocy. Boję się, że nie przetrwamy...

Przetrwamy, musimy przetrwać. Chcę być z nim już zawsze i nie pozwolę, żeby jedne chrzciny to zaprzepaściły. Nie, nie poddamy się. Mimo wszystko wizja tych wakacji przyprawia mnie o dreszcze zamiast o błogi spokój. Znienawidziłam wakacje.

Marzę o takim oto cudzie :














Dziś nie ćwiczyłam, bo dziś mam takie zakwasy po wczoraj, że nie mogę się ruszać. Dziś inaczej, dziś jestem intelektualistką. A przynajmniej pseudointelektualistką.

Kraków; Monday, January 28, 2013

niedziela, stycznia 27, 2013

What makes you beautiful.

Właśnie skończyłam 30-minutowy trening z p. Chodakowską i chyba za moment przyjdzie mi umrzeć. Spodziewałam się takiego obrotu spraw, ale naprawdę nie przypuszczałam nawet, że te ćwiczenia są tak cholernie ciężkie!

No więc siedzę cała czerwona ciężko dysząc w przepoconej koszulce, spodenkach i skarpetkach, chyba majtki mam nawet przepocone, a strużki potu spływają mi po czole. Mimo wszystko czuję się lepiej psychicznie. Już w połowie myślałam, że padnę na podłogę i więcej się nie podniosę, a mimo to dotarłam do końca treningu. Może zrobiłam mało powtórzeń i na tyle dokładnie na ile pozwoliły mi moje przykryte warstwą tłuszczu mięśnie, ale zrobiłam to. I będę to robić nadal, aż w końcu mi się uda.

Kolejnym dzisiejszym sukces był zrobiony przeze mnie zestaw pytań z angielskiego dotyczący ogniw słonecznych i odnawialnych źródeł energii. Wysłałam już odpowiedzi p. R. i myślę, że poszło mi całkiem dobrze.

A teraz pójdę się lepiej kąpać, bo mój zapach woła o pomstę do nieba. 

Lista postanowień 2013 r. ver.2 :
Zdać sesję z jak najlepszym wynikiem (jednak szanse na stypendium wciąż są realne, zobaczymy jak długo)
Być wspaniałą dziewczyną dla M. Lepszą, niż mógłby sobie wyobrazić. (still tryin')
Schudnąć przynjamniej 5 kg (tą walkę rozpoczęłam właśnie dziś, więc mój edit do tegu puntu brzmi : WYTRWAĆ)
Przestać przeklinać.
Zacząć wierzyć w siebie.

Łeba, Tuesday, August 2, 2011






































Na koniec przytoczę jeszcze cytat, który gdzieś ostatnio podsłyszałam : "Chcąc wyglądać jak kotka, musisz spocić się jak świnia." Tak więc chyba jestem na dobrej drodze.

sobota, stycznia 26, 2013

I wanna call you mine.

Wszystko się jakoś ułożyło. Z M. Z rodziną. Ze studiami. Wszechświat znów mi sprzyja.

M. będzie narzekał jak bardzo monotonne i nużące są moje posty, ale i tak napiszę to - kocham M. Kocham Go jak nikogo na świecie i wiem, że tylko z nim potrafię stworzyć ten idealny duet. Bo się uzupełniamy i dopełniamy i ma wszystko to, czego pragnę. Bo tu nie chodzi o takie głupoty, jak to, że nie kupuje mi prezentów, czy że nie jest gentelmanem (chociaż w ostatnich dniach widzę cieszącą me serce poprawę). To są głupoty. Ważne jest czy mężczyzna Cię kocha i czy będzie w stanie sprostać wspólnemu życiu.

I ważniejsze niż kupowanie kwiatów jest czy on chce się ze mną ożenić i mieć dzieci. Ważniejsze, niż prezenty na Gwiazdkę czy Walentynki jest to, czy on będzie mnie bronił i się mną opiekował. I nareszcie, ważniejsze niż nasze kłótnie i te gorsze chwile jest to, że nie potrafię żyć bez niego. Mamy podobne poglądy na większość spraw, a w każdym razie na ważniejszą większość spraw. Bo nie jest problem nie zgadzanie się co do wyboru kanapy, tylko do wyboru stylu życia.

I tu kończą się moje przemyślenia, dokładnie na stwierdzeniu, że nasze drogi się zeszły i chyba się już nie rozejdą. Czasem jest cholernie ciężko i przychodzą chwile zwątpienia, ale kiedy tuli mnie w nocy zapominam o wszystkich złych słowach... Pozostaje już tylko jego zapach i to błogie uczucie...

Oświęcim; Saturday, December 1, 2012

czwartek, stycznia 17, 2013

You know I'd fall apart without you, I don't know how you do what you do...

Jest lepiej. Jest całkiem dobrze.

Wstałam, zjadłam, wykąpałam się i pouczyłam na test z angielskiego. Żyję. Nawet się pomalowałam. Wyglądam zniewalająco. A w każdym razie usiłuję to sobie wmówić. Mam spódniczkę i zakolanówki i słodko-różowe długie paznokcie. Żyję, na pewno żyję.

Wieczorem jadę do M. Mam już dość samotnego Krakowa i jestem mu winna przeprosiny. On też nie jest bez winy, ale w najcięższych chwilach trochę mu się dostało bez powodu i strasznie mi z tego powodu przykro. Zawalił, ale przeprosił i obiecał poprawę i od wczoraj zachowuje się bez zastrzeżeń, za co powinien raczej być pochwalony niż opieprzony. Ale tak to jest jak ma się doła...

Dam sobie radę. Muszę dać. I staram się w to wierzyć, zgodnie z postanowieniami na rok 2013.

Kraków; Thursday, Jenuary 17, 2013

środa, stycznia 16, 2013

It's not so easy loving me - it gets so complicated all the things you gotta be.

Jednak odnalazł się ktoś, kto mnie uratował.

Czas pogodzić się ze sobą. Bo nawet jeśli to M. jest tą osobą która zawsze mnie ratuje, to problem leży tylko i wyłącznie we mnie. Okey, może bezpośrednią przyczyną są czynniki zewnętrzne (oblane egzaminy czy chamskie zachowanie M.), ale główna przyczyna jest we mnie... A M. ratuje mnie przed samą sobą.

Mała, musisz zrozumieć, że jedyną osobą, która może Cię zniszczyć jesteś Ty sama. I jedyną osobą, która nie docenia Twojej wartości jesteś Ty sama. I nigdy nie będzie dobrze, dopóki to się nie zmieni.

Nie wierzę w swoją inteligencję, urodę czy jakąkolwiek pozytywną cechę. I szczerze mówiąc dziś patrząc w lustro robi mi się niedobrze na widok tej spasionej pucołowatej dziewczyny, która patrzy na mnie w odbiciu. Ale chcę to zmienić... Bardzo chcę to zmienić.

Bo mogę przestać jeść i zacząć trenować. I na pewno schudnę do wymarzonego rozmiaru 34, ale to niczego nie zmieni. Bo ja nadal nie będę się akceptować. Bo to nie chodzi o wygląd czy charakter, tylko o moje podejście.

Więc pomimo tego, że nie wierzę w to, codziennie będę sobie powtarzać, że jestem piękna. Że jestem mądra. I że posiadanie mnie to nie przekleństwo, tylko zaszczyt. I może kiedyś, za jakieś kilkadziesiąt lat wstanę rano i już nie będę musiała tego powtarzać, bo tak właśnie będzie.

Bo prawda jest taka, że mężczyzną podobają się takie kobiety, które same się sobie podobają. I może właśnie na tym polega sekret S. i N. Kochają siebie. Nawet ze swoimi wadami uważają, że są perfekcyjne. I tego im właśnie zazdroszczę.

Lista postanowień 2013 r. :
Zdać sesję z jak najlepszym wynikiem (na stypendium szanse już poszły się paść po ostatnich dwóch egzaminach)
Być wspaniałą dziewczyną dla M. Lepszą, niż mógłby sobie wymarzyć.
Schudnąć przynajmniej 5 kg.
Przestać przeklinać.
Zacząć wierzyć w siebie.

Kraków; Wednesday, January 16, 2013

Out of reach, so far, I never had your heart...

Tak strasznie potrzebuję pomocy...

Błagam o kogoś, kto mi pomoże i wyciągnie mnie stąd... Ale jak zawsze tylko echo odbija się od ścian. Najwyraźniej nie ma takiej osoby, która by mi pomogła...

Sama. Zawsze sama ze sobą.

Because I’m broken when I’m lonesome.

Wszystko jest tak beznadziejne, że nawet nie wiem od czego zacząć...

Oblałam dwa egzaminy i boję się, że ta sesja mnie pokona. Pomiędzy mną, a M. zieje przepaść. Znów nie lubię siebie. Znów spędzam dzień w łóżku płacząc.

Nie jestem w stanie zabrać się do niczego. Obojętność. Nie jem, nie uczę się, nic. Wszystko przepadło gdzieś w tą ciemną stronę pokoju... Jestem już tylko ja i moja beznadziejność i nic nie potrafię na to poradzić.

Każdy dzień oddziela nas od siebie... Odsuwam na bok uczucia, bo nie jestem w stanie znieść tego smutku. Samotność w tłumie. Samotność w związku. Samotność we mnie.

Grojec; Tuesday, November 1, 2011

















Tęsknię za tą szczęśliwą dziewczyną, którą byłam. Ona mogła wszystko. Była ideałem. Dopóki ktoś jej nie zniszczył...

sobota, stycznia 12, 2013

What if I had a things on side, made you cry?

Myślałam, że jestem pewna. Podobno jak już raz coś sobie umyślę to tak już musi być, ale w gruncie rzeczy nigdy nie podjęłam tej decyzji.

Zadanie nad nadchodzący czas - popracować nad własną samooceną. Popracować nad sobą. Chcę znów zobaczyć Miss Perfect i czuję, że wszystko to jest w zasięgu ręki. Koniec martwienia się o los innych, czas na bycie egoistką. Tak jak nikt o mnie się nie troszczy tak i ja o nikogo już nie będę się troszczyć.

Co gdybym to ja pisała do mojego byłego czy spotka się ze mną późnym wieczorem? Nadal byłoby tak spoko gdybym ukrywała przed Tobą moje rozmowy z innymi facetami? To by było okey gdybym od czasu do czasu dla zabawy traktowała Cię jaj dziwkę, wyśmiewała i wytykała największe kompleksy? Przecież ja się tylko śmieję, Skarbie.

Koniec z zastanawianiem się co jest prawdą, a co kłamstwem i czy M. naprawdę mnie kocha. Nieistotne. To będzie tylko i wyłącznie jego strata jeśli to spieprzy. Niech i tak będzie, każdy podejmuje własne decyzje i odkąd jesteśmy dorośli każdy sam za nie odpowiada. Nie podoba mi się droga w jaką zmierza M. ale to jest jego wybór i nie moją rolą jest ingerowanie w jego decyzje. Ale ja nie będę przy tym stała.

Może to właśnie ten moment, w którym kończy się moją cierpliwość, a szala goryczy przelała się na dobre? Walcz o swoje życie, dziewczyno. Nie daj nikomu go zmarnować.

Oświęcim; Saturday, December 22, 2012

wtorek, stycznia 08, 2013

Tonight’s the night when we forget about the heartbreaks

Hydrologia. Hydrologia. Kawa. Hydrologia.

Jutro zaliczeniówka i powinnam czuć się spanikowana i przerażona, ale czuję się świetnie. Nie wiem czy wypiłam zbyt mocną kawę, czy znudziło mi się już histeryzowanie, ale jestem spokojna jak nigdy. Pogodzona ze sobą i ze swoim życiem. Właściwie, to kocham moje życie.

W końcu znów jest dobrze. Znów czuję tą siłę, która pozwala mi trzymać moje życie we własnych rękach. Chyba właśnie na tym polega ten sekretny sposób szczęście i spokój - łapanie życia w garści, a nie bierne przyglądanie się, gdzie nas los poniesie. Teraz jestem tu gdzie chcę i zmierzam we własnym kierunku. Jestem panią własnego losu i to tak cieszy.

Czy poradzę sobie ze wszystkim? Nie wiem. Na pewno znów się zorganizowałam. Pełna synchronizacja kalendarza, terminarza i telefonu, listy zakupów i listy rzeczy do zrobienia. Wszystko poukładane w czasie i przestrzeni - to sprawia, że ten ogrom spraw do zrobienia jest mniej przerażający i daje wiarę, że wyjdę zwycięsko z każdej bitwy. Przede mną długa, ciężka i mało przyjemna noc z hydrologią, ale cieszę się na myśl o jutrze.

Znów się chce wszystkiego. Znów życie sprawia radość, bo znów się żyje pełnią życia. I jeśli tylko ciężka nauka i wyzwania sprawiają, że czuję, że żyję, niech i tak będzie.

Kraków, Monday, January 7, 2013

poniedziałek, stycznia 07, 2013

Hey you called me up again just to break me like a promise.

Mama poszłana spotkanie z prezydentem, bo szuka pracy na miejscu. Ja siedzę w domu i za chwilę będę się zbierać na autobus do Krakowa. M. jest chory.

Zastanawiam się ile we mnie jeszcze zostało tej małej słodkiej dziewczynki, która marzyła o ślubie jak z bajki, który weźmie w wieku dwudziestu lat. Rysującej namiętnie Arielkę w sukni ślubnej tysiące razy. Śpiewającej piosenkę o księciu ze "Śpiącej Królewny". Czuję się, jakby ta śliczna urocza dziewczynka umarła...

Zmieniliśmy się. Zmieniły się nasze cele i marzenia. Zmieniły się nasze wizje.

Zastanawiam się dokąd zaszłam w tym moim biegu życia. Myślę o przyszłości jaką widziałam dla siebie jeszcze sześć lat temu i niczym nie przypomina ona tej, którą może zapewnić mi M. (jeśli w ogóle będzie w stanie zapewnić mi jakąkolwiek przyszłość). Przypominam sobie mojego wymarzonego księcia z bajki i dziwię jak bardzo różni się od M. Jest praktycznie jego kompletnym przeciwieństwem. Zdecydowany, rozsądny, odważny, opiekuńczy i zakochany we mnie na zabój.

Aż tak bardzo zmieniłam swoje priorytety przez te kilka lat? Czy może po prostu na którymś rozdrożu poszłam w złą stronę... Czy będzie mi jeszcze dane tam wrócić?

Wierchomla; Monday, December 31, 2012

czwartek, stycznia 03, 2013

I hope he buys you flowers, I hope he holds your hand, give you all his hours when he has the chance...

Nie poszłam na laborki z chemii, bo nikt mi nie powiedział, że są przesunięte na 9:00 z 12:00. Jest więc świetnie, bo prawdopodobnie nie mam kiedy już ich odrobić. Fantastycznie.

Mam ochotę położyć się w łóżku i płakać cały dzień. Nic nie mogę zjeść, bo chyba się czymś zatrułam. Nie mam nawet z kim porozmawiać. Z M. chyba nie rozmawiamy, chociaż sama nie wiem co jest między nami.

I już ryczę... Na sam dźwięk jego imienia odbijający się w uszach. Chodzi o to, że ja wiem, że on jest mężczyzną mojego życia. I może właśnie dlatego tak to boli? Wiem, że z nikim innym nie mogłabym być szczęśliwa i tak cholernie bym chciała być przez niego kochana przez całe życie... Tak cholernie nie chcę się z nim nigdy rozstawać...

Too young, too dumb to realize
That I should have bought you flowers and held your hand
Should have gave you all my hours when I had the chance
Take you to every party cause all you wanted to do was dance
Now my baby is dancing, but she's dancing with another man.


Nie wiem czy on chce mnie w swoim życiu tak bardzo, jak ja chcę jego... Odkąd wróciliśmy do siebie nie dostałam kwiatów i nie zawsze trzyma mnie za rękę. Bynajmniej nie poświęca mi całego swojego czasu, bo woli spotkać się z kumplami zamiast ze mną...

Ale dla mnie on nadal jest tym M., w którym się zakochałam... Nadal widzę w nim faceta, który robił wszystko, żeby mnie odzyskać. Zamykam oczy i widzę go stojącego z wielkim bukietem róż pod moimi drzwiami w dniu moich 19. urodzin, nawet jeśli to już dawno umarło w nim.

Czy ta dzika miłość również umarła?

Wierchomla; Monday, December 31, 2012

















Proszę, kochaj mnie tak bardzo jak wczoraj. Proszę, powtórz mi to co w Sylwestra o północy... Chcę jeszcze jeden raz usłyszeć, że będziesz ze mną już na zawsze...