sobota, stycznia 02, 2016

You can hear it in the silence, you can feel it on the way home, you can see it with the lights out. You are in love, true love.

Drugi stycznia 2016 r. Wow, cały rok 2015 za nami. Zleciał mi niesamowicie szybko. Dużo pracy, nauki i nowych wyzwań, ale mam wrażenie, że tamten rok był dopiero rozgrzewką przed tym, co nadejdzie w tym roku. Takie przeczucie.

Od czerwca nie miałam więcej niż dwóch dni wolnego pod rząd. Poważnie. I dopiero Święta przyniosły mi prawie dwa tygodnie odpoczynku. Czy faktycznie odpoczęłam przez ten czas? Średnio. Nie mam ochoty wracać do zabieganego życia pełnego pracy, kiedy z P. widzę się przelotnie kiedy kładziemy się spać. Życia, w którym przez większość dnia marzę o ciepłym łóżku i chwili wytchnienia. Ale prędzej czy później to życie samo mnie dogoni i nie będę miała wyjścia - trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. Póki co staram się o tym nie myśleć.

Listopad? Minął w mgnieniu oka. Trochę spędzony znów z N., trochę z innymi przyjaciółmi, trochę sam na sam z P. W większości minął w pracy lub na uczelni. Listopad był ciężki, ale wspominam te miłe chwile. Wypad na bilarda do Brzeszcz, urodziny K., leniwe niedziele z P. Dużo czasu spędziłam w laboratorium, bo chciałam się wyrobić przed Świętami z przygotowaniem i zbadaniem wszystkich próbek do magisterki, co w zasadzie zrealizowałam. Patrząc na to teraz nie wiem jak to zrobiłam pracując przynajmniej 3 dni w tygodniu po 9 - 10 godzin i zaliczając wszystkie zajęcia i kolosy na uczelni. Ale zrobiłam to.

K's birthday party,  Kraków, Saturday, November 7, 2015
Billard with N.,  Brzeszcze, Saturday, November 14, 2015

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz