Od czerwca nie miałam więcej niż dwóch dni wolnego pod rząd. Poważnie. I dopiero Święta przyniosły mi prawie dwa tygodnie odpoczynku. Czy faktycznie odpoczęłam przez ten czas? Średnio. Nie mam ochoty wracać do zabieganego życia pełnego pracy, kiedy z P. widzę się przelotnie kiedy kładziemy się spać. Życia, w którym przez większość dnia marzę o ciepłym łóżku i chwili wytchnienia. Ale prędzej czy później to życie samo mnie dogoni i nie będę miała wyjścia - trzeba będzie wrócić do rzeczywistości. Póki co staram się o tym nie myśleć.
Listopad? Minął w mgnieniu oka. Trochę spędzony znów z N., trochę z innymi przyjaciółmi, trochę sam na sam z P. W większości minął w pracy lub na uczelni. Listopad był ciężki, ale wspominam te miłe chwile. Wypad na bilarda do Brzeszcz, urodziny K., leniwe niedziele z P. Dużo czasu spędziłam w laboratorium, bo chciałam się wyrobić przed Świętami z przygotowaniem i zbadaniem wszystkich próbek do magisterki, co w zasadzie zrealizowałam. Patrząc na to teraz nie wiem jak to zrobiłam pracując przynajmniej 3 dni w tygodniu po 9 - 10 godzin i zaliczając wszystkie zajęcia i kolosy na uczelni. Ale zrobiłam to.
![]() |
K's birthday party, Kraków, Saturday, November 7, 2015 |
![]() |
Billard with N., Brzeszcze, Saturday, November 14, 2015 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz