wtorek, maja 21, 2013

I’m doing fine, one step closer every day at a time.

Czuję się świetnie. Tak strasznie bałam się mieszkania znów samej w Krakowie. Tak, cały czas mieszkam sama, ale od jakiś dwóch miesięcy M. mieszkał tu praktycznie cały czas. To było wiadome, że nie można tak cały czas, ale jakoś wizja mnie samej mnie przerażała. Chyba myślałam, że sobie nie poradzę... Głupia.

Radzę sobie świetnie i duża zasługa jest w tym - jak zawsze - organizacji. Na wszystko jest czas i miejsce. Jeśli mam wszystko poukładane, to wszystko idzie dobrze. M. wprowadza chaos do mojego życia i może dlatego lepiej czuję się, jak go nie ma... Tzn. tutaj i teraz, kiedy mam dużo rzeczy na głowie. Lubię spędzać z nim wolny czas, ale na co dzień nie mam go zbyt wiele, a M. jest równie absorbujący jak małe dziecko. Wymaga nieustannej uwagi i czasem czuję się, jakbym nie mogła mieć nawet chwili czasu tylko dla siebie. I teraz, kiedy zostałam tu sama i tak dobrze się z tym czuję, zaczyna mnie to przerażać.

Jutro przyjeżdża M. Wyjeżdżając z domu płakałam w duchu, że dopiero w środę się zobaczymy i że aż trzy dni będę musiała spędzić sama. Okazało się jednak, że te dni minęły zadziwiająco szybko i naprawdę świetnie się bawiłam. Kolokwium poszło mi super, moje znajomości i przyjaźnie idą super i generalnie znów czuję się na fali. Mogę jeść jak chcę i spędzać czas jak chcę i nareszcie mam chwilę czasu sama ze sobą. Posiedzieć przy kawce przed lapkiem, nawet jeśli trzeba robić sprawko z formaldehydu. Pochodzić powoli po sklepach i w spokoju zrobić zakupy. Iść na piwo z H. Nie jechać zaraz po zajęciach na złamanie karku do mieszkania. Jestem panią samej siebie, pierwszy raz od bardzo dawna i chyba tak łatwo tego nie oddam.

Podsumowując wyjazd, ponieważ z drugiej jego części nie mogłam zdawać relacji - był cudowny. Dawno nie spędziłam tyle miłego czasu, i to w dodatku z babcią i dziadziusiem. Oni są tak fantastyczni, że czasem aż brak mi słów. Miło, że są osoby na świecie dla których jestem księżniczką i które tak właśnie mnie traktują.

Wenecja

Venice, Italy; Sunday, May 12, 2013

















Venice, Italy; Sunday, May 12, 2013

















Venice, Italy; Sunday, May 12, 2013

















Grandma & Grandpa; Venice, Italy; Sunday, May 12, 2013

















Venice, Italy; Sunday, May 12, 2013






















Venice, Italy; Sunday, May 12, 2013






















Venice, Italy; Sunday, May 12, 2013

czwartek, maja 09, 2013

A thousand other boys could never reach you. How could I have been the one?

Pogoda nareszcie jest cudowna! Pojechaliśmy dzisiaj nad Jezioro Trazymeńskie i pospacerowaliśmy po Castiglione. Jest gorąco, jest pięknie. Nareszcie czuję, że żyję. Z M. wszystko się uspokoiło. Wczoraj był dla mnie taki kochany, że aż nie mogłam uwierzyć, że to on. Gdyby tylko tak było zawsze, to życie byłoby rajem. Ten dzień, dzisiaj. Ten dzień jest jak w raju.

Poderaccio Basso, Toscany, Italy; Thursday, May 9, 2013

















Castiglione del Lago, Toscany, Italy; Thursday, May 9, 2013

















Castiglione del Lago, Toscany, Italy; Thursday, May 9, 2013
Castiglione del Lago, Toscany, Italy; Thursday, May 9, 2013
Castiglione del Lago, Toscany, Italy; Thursday, May 9, 2013
Sarteano, Toscany, Italy; Thursday, May 9, 2013





















































































A w każdym razie był, dopóki nie ubrałam stroju kąpielowego... Wtedy okazał się być tylko kolejnym przepłakanym szarym dniem...

środa, maja 08, 2013

Talk, talk is cheap, give me a word you can keep.

Są takie dni kiedy mówię sobie, że to nie ma przyszłości. Puszczam Lifehouse na słuchawki i powtarzam w myślach "nigdy za niego nie wyjdę" albo "on nigdy nie da mi tego, czego oczekuję od swojego mężczyzny". Potem przychodzi dzień, kiedy myślę sobie, daj mu kolejną szansę. Kolejny raz. Może to się zmieni, może będzie lepiej. Może będzie... Nie chcę zmieniać jego. Tak na dobrą sprawę on jest moim ideałem i to jest to, co mnie tak długo przy nim trzyma. Ale nie traktuje mnie tak, jak powinien. Niestety.

Sama już nie wiem co z tym zrobić. Myśleć o uczuciach czy o swoim dobrze. Coś czuję, że nie będzie mi dobrze, ale go kocham. Kocham go strasznie... Za bardzo. Źle.

Świeca, która pali się najjaśniej, najszybciej gaśnie.

Assisi, Umbria, Italy; Wednesday, May 8, 2013




















Assisi, Umbria, Italy; Wednesday, May 8, 2013 


Assisi, Umbria, Italy; Wednesday, May 8, 2013






















Assisi, Umbria, Italy; Wednesday, May 8, 2013






















Assisi, Umbria, Italy; Wednesday, May 8, 2013

















Assisi, Umbria, Italy; Wednesday, May 8, 2013





















































Słowa nic nie znaczą. Przepraszam nic nie znaczy, jeśli nie równa się zmianie na lepsze. Czy teraźniejszość w ogóle coś znaczy?

wtorek, maja 07, 2013

Boy, I refuse.You must have me confused with some other girl.

Nadal w Toskanii. Jest pięknie. Spędzam miło czas z dziadkami i naprawdę to jest najcudowniejsze w tym wyjeździe. Są przystojni Włosi, wyborne wina, piękne widoki i zimne drinki. Żar z nieba się nie leje, ale jest przyjemnie. Wydaje mi się, że to zawsze jest przyjemnie. To jedno z tych miejsc, gdzie zawsze czujesz się wspaniale. Toskania.

M. nie odpowiada ani na moje esy ani na to, co piszę na fb. Nie wiem co robi, nie wiem co myśli ani co czuje. Nie wiem gdzie jest. Powoli przestaje mnie to obchodzić. Tęsknię za nim, ale teraz mam czas aby z dystansem spojrzeć na to jak mnie traktuje. I ten rachunek maluje się mało pozytywnie. Nie wiem jak to będzie... Nie wiem czego on chce. Słowa są tanie. Nic nie wnoszą. A on nie potrafi mi złożyć obietnicy, której będzie mógł dotrzymać. Czym są słowa? Zachowanie mówi, ile dla niego znaczę. Zwłaszcza teraz. Widziałam H. jak S. wyjechała. Bez porównania. On przeżywał. M. ma to najwidoczniej gdzieś. Okey.

Ja się cieszę wakacjami. I jeśli on rzeczywiście tak podchodzi do naszego związku, to znaczy że nie jest mnie wart. Zasługuję na kogoś, kto mnie doceni.

Siena, Toscany, Italy; Tuesday, May 7, 2013






















Siena, Toscany, Italy; Tuesday, May 7, 2013






















Siena, Toscany, Italy; Tuesday, May 7, 2013

















Granpa; Siena, Toscany, Italy; Tuesday, May 7, 2013

















Siena, Toscany, Italy; Tuesday, May 7, 2013

















Montalcino, Toscany, Italy; Tuesday, May 7, 2013










poniedziałek, maja 06, 2013

Say you're leavin' on a seven thirty train and that you're headin' out to Hollywood.

I love ya, Toscany! Jest pięknie. Pogoda nie do końca sprzyja, ale i tak jest pięknie. Jest w sumie ciepło, ale padał dziś deszcz i trochę pokrzyżował nam plany na zwiedzanie. Mimo to wakacje jak do tej pory uważam za udane. Dziadziuś trochę marudzi, ale na swój sposób jest kochany i fantastyczny, jak zawsze. O babci nawet nie wspominam. Cieszę się, że w końcu mam okazję spędzić z nimi trochę czasu. Brakowało mi tego. Mogę się wyłączyć, nie myśleć o niczym. Tylko o przyjemnościach i o tym, jaka jest cudna. 

Tak, moja praca nad sobą daje niesamowite efekty. Dawna Pola umarła.

Pienza, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013























Montepulciano, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013























Pienza, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013






















Pienza, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013






















Pienza, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013






















Pienza, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013






















Montepulciano, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013






















Montepulciano, Toscany, Italy; Monday, May 6, 2013

niedziela, maja 05, 2013

And I'll miss your laugh, your smile.

Witaj, Austrio.

Właściwie jesteśmy już we Włoszech, ale chciałam coś napomknąć o Austrii. Bella Austria i okolica campingu wyglądała dokładnie tak, jak wyobrażam sobie Austrię. Wieża kościoła o kwadratowej podstawie, góry, wielkie połacie trawy z pasącymi się krowami (niekoniecznie fioletowymi), pan z wąsem i kapeluszem z piórkiem pijący piwo i pani w warkoczach. To jest dla mnie Austria.

Mariahof; Austria; Sunday, May 5, 2013


















Katschtal; Austria, Sunday, May 5, 2013


















Katschtal Camping, Austria; Saturday, May 4, 2013


















Katschtal, Austria; Sunday, May 5, 2013


















Friesach, Austria; Sunday, May 5, 2013


















Katschtal, Austria; Saturday, May 4, 2013

czwartek, maja 02, 2013

I know I can try to fill the space inside with somebody else but there's no use.

Lepiej. Dałam sobie dzisiaj wycisk przy Killerze p. Chodakowskiej na 120% i jestem z siebie dumna. Odmówiłam pysznego ciasta z truskawkami. Jeszcze większy sukces. Nie jadłam chleba, ani ziemniaków. Dobry początek nowej drogi.

Do wyjazdu już praktycznie wszystko gotowe. Jestem obkupowana, spakowana i zorganizowana. Jeszcze tylko napisać dwa sprawka, i będzie. Jutro idziemy na obiad do babci, a w sobotę rano w drogę! Nie mogę się już doczekać. Będę tęsknić za M., ale czym jest 10 dni w porównaniu z dwoma miesiącami? Na szczęście pojawiła się mała nadzieja dla mnie. Babcia myśli, żeby mnie wysłać do ciotki do Szwajcarii chociaż na tydzień w wakacje. No marzenie! Bogaci Szwajcarzy, strzeżcie się! Jeszcze nie wiadomo czy w ogóle coś z tego wypali, bo to był na razie rzucony luźno pomysł, ale gdyby się udało to byłoby fajnie.

Z M. zrobiło się ostatnio... dziwnie. Sama nie wiem czy jest dobrze czy źle. Jest nijak. Jakby nie było wcale. Ale nadal imię S. przyprawia mnie o palpitacje, więc chyba nadal zależy mi tak samo. Nadal upajam się jego zapachem jak wsiadam do jego samochodu, więc chyba nadal na mnie działa. Nadal mnie boli jego dwumiesięczny wyjazd, więc chyba nadal jestem przywiązana.

Chudniemy!

My travel staff; Oświęcim; Thursday, May 2, 2013

Oświęcim; Thursday, May 2, 2013

środa, maja 01, 2013

They say bad things happen for a reason.

Załamałam się. Jestem gruba. Wszystko wróciło. Nie jestem w stanie nawet spojrzeć w lustro.

Mam ochotę po prostu się rozpłakać... Zaczęłam walczyć, ale trening na antybiotyku z zapaleniem oskrzeli nie był chyba najlepszym pomysłem. Zrobiłam Chodakowską, ale musiałam sobie dużo odpuścić, bo zaczynałam się dusić. Mam dużo motywacji, ale dzisiaj jak okazało się, że nie mieszczę się w żaden z moich starych strojów kąpielowych i muszę jechać do Włoch ze strojem mamy, załamałam się. Po prostu chciałam się rozpłakać.

To nie to, że się poddaję. Będę walczyć, ale na tą chwilę straciłam resztę szacunku do siebie. Zaczęło się w ogóle od tego, że S. powiedziała ile waży. Moja największa konkurencja na świecie waży 10 kg mniej przy tym samym wzroście. Ekstra. 10 kg! Żeby tyle ważyć musiałabym sobie odrąbać całą nogę chyba. Ale to i tak nie sprawi, że będę wyglądała lepiej.

Mój biust urósł już rozmiaru biustu mojej mamy, który jest naprawdę ogromny i teraz w niczym nie wygląda dobrze. Rozlewa się tylko na wszystkie strony i sprawia, że wyglądam jeszcze grubiej.

Te wakacje we Włoszech nie będą udane. Ten rok nie będzie udany. Ale schudnę.

Oświęcim; Wednesday, May 1, 2013



















Nigdzie się nie wybieram.