wtorek, kwietnia 30, 2013

You were strong and I was not. My illusion, my mistake.

10 dni później. Staję w obliczu wyzwania po raz kolejny, oby ostatni. Zabrakło motywacji, zabrakło czasu. Zbyt wiele w swoim życiu podporządkowałam M. Zbyt się od niego uzależniłam. Mimo tego, co pisałam że będę robić nie dbałam o siebie wystarczająco.

Koniec z tym.

Z S. nie bardzo uporałam się emocjonalnie. Nadal walka tocząca się wewnątrz mnie ma swoje odzwierciedlenie w tym, jak się zachowuję. Tym, jak wyglądam. Ale staram się zapanować nad emocjami i wiem, że pewnego dnia mi się to uda. Przyjdzie kiedyś taki dzień. Dzień w którym nic nie będzie w stanie wytrącić mnie z równowagi. Na dzień dzisiejszy jestem zadowolona ze zrobionych dotychczas postępów.

Jestem chora. I trochę się chyba tej chorobie poddałam. Wiem, byłabym chora tak czy tak, ale czułabym się lepiej ze sobą. I mam zamiar tak się czuć. Jestem chora, ale będę z tą chorobą walczyć.

Cholera, walcz o siebie, dziewczyno!

Anniversary, Kraków; Tuesday, April 23, 2013

sobota, kwietnia 20, 2013

Everybody in the club, all eyes on us.

Wspaniała sobota. Wspaniały czas.

Godzę się ze sobą i zabieram do pracy. Zgodziłam się mieszkać i jechać na wakacje z Subertem i mam zamiar temu podołać emocjonalnie. Wraz z wiarą w siebie przychodzi spokój, a odchodzi zazdrość. Zaczynam rozumieć związek jako super laskę i szczęściarza, który ją ma, a nie odwrotnie, jak to zwykłam robić dawniej.

Wszystko się poprawia. Życie nareszcie stało się życiem.Takim, jakiego zawsze pragnęłam.

Najważniejsze zadanie na najbliższą przyszłość to schudnąć i wymodelować figurę. Dieta i ćwiczenia. I mam zamiar wytrwać. Mam zamiar żyć pełnią życia i czerpać z niego ile się tylko da. Z nowości tego tygodnia mogę powiedzieć, że zaliczyłam moją pierwszą w życiu grę na perkusji.

M.; Babice; Friday, April 19, 2013


















Dad; Oświęcim; Saturday, April 20, 2013




































K. H. M. and me, Kraków; Tuesday, April 16, 2013

poniedziałek, kwietnia 15, 2013

I know you're obsessed with me.

Wpadliśmy w lekki dołek, ale nie załamuję się.

Wszystko zaczęło się od załamania zdrowotnego. Najpierw zapalenie pęcherza boleśnie przypominające o tym ciągnącym się już od dłuższego czasu problemie. Potem przez Żako dostałam zapalenia spojówek, co miało jeszcze bardziej bolesne konsekwencje. Znów okulary jak prześladująca mnie okropna przeszłość.

Usłyszałam dzisiaj pewną myśl Indian, którą sama doskonale rozumiem i popieram. Najtrudniej jest zmierzyć się z samym sobą. Jeśli pokonasz siebie, już nic innego Cię nigdy nie złamie. Tak często muszę stawiać czoła cieniom przeszłości. Stawiać czoła? Kiedy tak naprawdę stawiłam im czoło. Dlaczego para zwykłych okularów jest w stanie zachwiać tak pracowicie zbudowaną przeze mnie pewność siebie? Jakie mają znaczenie te dwa szkiełka połączone metalowymi drutami. Tu nie chodzi o okulary. One są symbolem dawnej mnie, której sama nie mogę znieść. Z którą nie mogę się pogodzić. Są symbolem dawnej naiwności i błędów, których pomimo tych wszystkich lat nadal nie przebolałam. I najwyższy czas się z tym zmierzyć.

Człowiek nie uczy się na błędach, jeśli ich nie rozumie. Moje ciągłe i jakże ślepe dążenie do perfekcji gdzieś na tej drodze młodości zapędziło mnie w kozi róg. Biegam w kółko. Nie mogę znieść dawnym błędów, a przecież gdyby nie one nie byłabym tą kobietą, którą jestem teraz. Przyszedł czas na rachunek sumienia i odpuszczenie sobie. Nie można całe życie wypominać sobie wszystkich błędów. One nie mają już żadnego znaczenia i nic dobrego nie wynika w dźwiganiu ich nadal w swoim plecaku. Let it go.

Kolejny problem, z którym nie potrafię się uporać jest S. Było tak pięknie. Tak długo wielbiłam ją jako wzór wszystkiego. I nagle przez jedną kłótnię z M. wszystkie moje dobre uczucia do niej wyparowały. Dlaczego? Nie czuję złości, ani żalu, bo nie widzę jej wyraźnej winy. Nie czuję już ani zazdrości ani chęci bycia w jej świecie. Nie wiem sama co do niej czuję. Nie jest to obojętność, więc coś musi to być. Nie wiem czego potrzeba, aby było jak dawniej. Nie wiem czy w ogóle może być tak, jak dawniej.

Voidokilia Beach, Greece; Tuesday, June 15, 2010














There was a time I called you sister.

wtorek, kwietnia 09, 2013

You're paralysed every time I pass you by.

Jestem właśnie po Turbo p. Chodakowskiej. Czuję się fantastycznie. Mogę wręcz powiedzieć, że nigdy nie czułam się lepiej. Pot spływa mi po czole, plecach, szyi, dosłownie gdzie się da. Ale mam tyle energii w sobie... Kocham to uczucie.

Jeśli chodzi o jedzenie, to dieta słabo mi idzie, ale liczę na to, że w końcu się zmobilizuję i na to. Na razie walczę z lenistwem. I wygrywam! Ćwiczę codziennie od niedzieli do czwartku i chociaż dopiero minął tydzień, to wytrwałam i jestem z siebie cholernie dumna. Schudnę, zobaczycie.

Jeśli chodzi o szkołę, to jest nie najgorzej. Gdyby nie wisząca nade mną cieniem prezentacja na angielski, to w ogóle byłabym zrelaksowana. Cóż.. Nie jestem. Ale też nie stresuję się specjalnie. Jak na razie daję sobie radę ze wszystkim - lepiej lub gorzej, ale daję radę. Teraz postawiłam sobie trochę inne cele na piedestale. Jestem szczęśliwa. Jestem zakochana w sobie. Może jeszcze nie tak stuprocentowo, ale jest naprawdę dobrze. Walczę o swoje marzenia. Walczę o siebie.

Oświęcim; Thursday, February 14, 2013

niedziela, kwietnia 07, 2013

Damn, girl.

Killer p. Chodakowskiej zrobiony. Wyglądam bosko a czuję się jeszcze lepiej. Nie odpuszczam.

Sporo kłótni ostatnio z M... Sama nie wiem dlaczego tak się dzieje. Nie potrafimy się dogadać w żadnej sprawie. On uważa, że jestem sztywna ja uważam, że zachowuje się jak pajac. Wiem, że to głupio brzmi, bo dzieli nas ledwo pół roku, ale zaczęłam boleśnie odczuwać różnicę wieku pomiędzy nami. Może jest niewielka, ale ja to odczuwam. Coraz bardziej drażni mnie jego niedojrzałość i ta okropna nonszalancja w podejściu do życia. Nie traktowanie niczego poważnie.

Chyba oczekuję coraz więcej dojrzałości w naszym związku... Nie wiem, czy to dobrze, ale wolałabym przejść już na kolejny etap w tej relacji.

Kocham Cię, M. i właśnie daję Ci buziaczka.

Okey, koniec tematu. Plan na ten tydzień jest bardzo prosty. Zdać, to co trzeba, pracować nad sobą i świetnie się bawić. Czuć się już zawsze tak świetnie jak dziś.

Babice; Sunday, April 7, 2013

czwartek, kwietnia 04, 2013

Run just as fast as I can.

Dokopię dziś BŚP. Dam radę.

Muszę przyznać, że strasznie się nakręciłam. Pozytywnie. Jak do tej pory naprawdę mam w sobie tyle motywacji, dobrego nastroju i pewności siebie, jak nigdy. Oby to nigdy ze mnie nie uszło. Czuję się, jakby świat należał do mnie.

Mam nadzieję, że jak M. przyjedzie nic się nie zmieni... On często potrafi zachwiać to wszystko, ale może to dlatego, że sama się daję. Odsłaniam za bardzo a potem żałuję. Pozwalam mu wejść z butami w duszę. Musimy z tym skończyć. Nie twierdzę, że chcę udawać, kłamać czy cokolwiek przed nim ukrywać. Nie. Po prostu się tak nie uzewnętrzniać jak to robiłam do tej pory. Punkt 4, Tiasz. To ważny punkt.

Teraz życie jest prostsze. Uczę się o połowę mniej, bo trochę czasu zajmują mi ćwiczenia i dbanie o swoją zajebistość, ale mimo to mam lepsze wyniki, niż wcześniej. Śpię mniej, jem mniej, więcej się męczę przez treningi, a mimo to nigdy chyba jeszcze nie miałam w sobie tyle energii co teraz. Jak to się dzieje? Jem zdrowiej. A w każdym razie się staram, ale to na pewno coś daje. No i nastawienie. Nie stresuję się. Czuję ciągle ekscytację i zadowolenie. Tak bardzo chciałam żyć w ten sposób i zazdrościłam K. i S. a okazuje się, że to takie proste.

Dzisiejszy dzień zapowiada się świetnie. I nawet BŚP mnie już nie pokona!

Kraków; Thursday, April 4, 2013

























Edit 17:38
Przyjechał M. i wszystko zepsuł. Wszystko posypało się jak domek z kart...
"Po co się w ogóle męczysz? Bez względu na to, co byś nie robiła i tak będziesz gruba."

wtorek, kwietnia 02, 2013

My persuasion can build a nation.

Jest moc. Czuję się fantastycznie. Lepiej, niż kiedykolwiek.

Jestem ostatnio ciągle w leniwo-imprezowym nastroju, a tu jutro bolesne zderzenie z chemią organiczną. Szczerze, nawet się tym nie przejmuję. Mam ważniejsze sprawy na głowie. Trzeba zapanować nad sobą raz a dobrze. Więc lista moich świętych przykazań wygląda następująco.

1. More like Cath
Będę silną, niezależną kobietą troszczącą się o swoje dobro. Zero łez, zero emocji. Dostanę wszystko, czego chcę. Bedę dążyć do celu do końca. Bez poddawania się. Będę dbać o własne potrzeby.
2. More like Mohn
Będę bardziej wesoła i wyluzowana. Przestanę zrzędzić, zacznę się bawić. Będę wierzyć w siebie i swoje możliwości. Będę cieszyć się życiem i czerpać z niego ile się da.
3. More like Nina
Będę ćwiczyć regularnie. Będę uważała na to, co jem. Będę dbać o siebie ile się da. Będę zawsze wyglądała perfekcyjnie.
4. More control
Nie będę się denerwować bez powodu. Nie będę tak bardzo emocjonalna. Nie będę zazdrosna. Nie będę się rozklejać bez powodu. Nie będę się uzewnętrzniać.
5. More science
Będę pracować nad ocenami i nie zawalę tych studiów. To nie jest najważniejszy punkt, bo to robię ciągle, ale nie chcę też tego opuścić
6. More me
Mimo wszystko planuję zostać sobą. Lepszą sobą. Idealną sobą. Uwierzę, że jestem idealna.

Tym miłym akcentem kończę ten wywód. Ze świetnym nastrojem szykuję na jutrzejszy okrutny dzień.

Oświęcim; Saturday, March 30, 2013