poniedziałek, sierpnia 31, 2015

And if you hurt me that’s okay, baby, only words bleed. Inside these pages you just hold me and I won’t ever let you go.

Moje tłumaczenie nie będzie ani nowe, ani pewnie nawet wiarygodne, ale naprawdę w natłoku pracy nie potrafię znaleźć chęci na zrobienie czegokolwiek poza położeniem się do łóżka. Zapał mija, kiedy wchodzę na to trzecie piętro i widzę jak P. kładzie się zmęczony.

I jestem zła, bo każdego dnia robię wielkie plany na kolejny dzień. Wymyślam listę rzeczy, które na pewno zrobię, które chcę zrobić, a finalnie zawsze kończę w łóżku przesypiając ze zmęczenia cały dzień. Dni lecą mi przez palce, a przecież od października czasu będzie jeszcze mniej. Jestem zła, bo zwyczajnie marnuję swój cenny czas. Ale koniec z tym. Od jutra biorę się w garść i wracam do swojego uporządkowanego życia, które kiedyś przecież miałam. Nie mam pojęcia kiedy wkradło się do mojego życia tyle samowolki i lenistwa. To na pewno wina P., nie sądzicie?

Z nowej pracy jestem zachwycona. Cieszę się, że koniec końców tak właśnie to wyszło. Myślę, że będzie już tylko lepiej i nie mogłam sobie chyba wyobrazić lepszej opcji na ten ostatni rok studiów. No cóż, nie zaznam już nigdy laby, takiej jak np. rok temu, na ostatnim semestrze licencjatu na UJ, kiedy to spędzaliśmy z P. leniwie wszystkie dni przez kilka wiosennych miesięcy. Ale myślę, że właśnie wtedy tego potrzebowaliśmy. Żeby się w sobie zakochać. Ale nie potrzebuję laby. Jestem szczęśliwa, że w końcu poznaję coś nowego, tylu rzeczy mam szanse się nauczyć, poćwiczyć język i do tego jeszcze zarobić jakieś pieniądze. Czego można chcieć więcej. W końcu nie nienawidzę swojej pracy. To już wiele. (I mam wolne weekendy, a to jeszcze więcej).

Jest ostatni dzień sierpnia. Dokładnie rok temu zmarła Vega. Dla mnie to ostatni dzień lata. I tak już chyba pozostanie... Czy wszystkie moje nadzieje na sierpień się spełniły? Nie, nie wszystkie, ale zdecydowana większość. Niektóre rzeczy przerosły nawet moje nadzieje. Uważam sierpień za naprawdę świetny miesiąc. Miesiąc zmian, chociaż chyba nie tak wielkich, jak się spodziewałam. Miesiąc wspaniałych, naprawdę wspaniałych w tym roku urodzin. Miesiąc, w którym po pewnej przerwie znów mieliśmy z P. czas dla siebie. Jestem szczęśliwa.


I na koniec... Najważniejszy gość.

Princess B'Day, Cracow; Thursday, August 20, 2015

wtorek, sierpnia 04, 2015

We keep this love in a photograph. We made these memories for ourselves where our eyes are never closing, hearts are never broken and time's forever frozen still.

Wszystko wskazuje na to, że od teraz będzie już tylko lepiej. Lipiec był dla mnie bardzo ciężki. Nie ze względu na samą pracę, ale bardziej na brak czasu. Był ciężki dla mojego związku z P., bo ciągle się mijaliśmy. On  ma weekendy wolne, ja spędzam je zazwyczaj w pracy. On wstaje na rano do pracy, ja jadę dopiero na popołudnie. Bywało, że widziałam go tylko śpiącego wracając przed północą do domu, a on mnie śpiącą kiedy wstawał o 6 do pracy. 

Czy daliśmy radę? Jak widać - daliśmy. Pewnie dalibyśmy tak radę znacznie dłużej, ale nie mogę powiedzieć, że przyszło to łatwo. Brak czasu, stres i frustracja (zwłaszcza moja) przyniosła trochę kłótni, ale myśląc o tym dzisiaj, kiedy siedzę w ciemnym pokoju słuchając Eda Sheerana i patrząc na śpiącego P. myślę, że to tylko sprawiło, że zbliżyliśmy się do siebie jeszcze bardziej. Każda kłótnia w jakiś sposób nas wzmacnia i utwierdza w tym, że warto walczyć. Bo nie wyobrażam sobie życia bez tego. Nie chcę innego życia.

Pozostaje mi tylko czekać na spełnienie moich nadziei, których - nie ukrywam - mam na sierpień całkiem sporo. Mam nadzieję, że będzie to miesiąc zmian. Przede wszystkim dużych zmian. Miłości. I moich urodzin, oczywiście. Ale o tym następnym razem. Dobranoc!

Cracow; Friday, June 26, 2015