I jestem zła, bo każdego dnia robię wielkie plany na kolejny dzień. Wymyślam listę rzeczy, które na pewno zrobię, które chcę zrobić, a finalnie zawsze kończę w łóżku przesypiając ze zmęczenia cały dzień. Dni lecą mi przez palce, a przecież od października czasu będzie jeszcze mniej. Jestem zła, bo zwyczajnie marnuję swój cenny czas. Ale koniec z tym. Od jutra biorę się w garść i wracam do swojego uporządkowanego życia, które kiedyś przecież miałam. Nie mam pojęcia kiedy wkradło się do mojego życia tyle samowolki i lenistwa. To na pewno wina P., nie sądzicie?
Z nowej pracy jestem zachwycona. Cieszę się, że koniec końców tak właśnie to wyszło. Myślę, że będzie już tylko lepiej i nie mogłam sobie chyba wyobrazić lepszej opcji na ten ostatni rok studiów. No cóż, nie zaznam już nigdy laby, takiej jak np. rok temu, na ostatnim semestrze licencjatu na UJ, kiedy to spędzaliśmy z P. leniwie wszystkie dni przez kilka wiosennych miesięcy. Ale myślę, że właśnie wtedy tego potrzebowaliśmy. Żeby się w sobie zakochać. Ale nie potrzebuję laby. Jestem szczęśliwa, że w końcu poznaję coś nowego, tylu rzeczy mam szanse się nauczyć, poćwiczyć język i do tego jeszcze zarobić jakieś pieniądze. Czego można chcieć więcej. W końcu nie nienawidzę swojej pracy. To już wiele. (I mam wolne weekendy, a to jeszcze więcej).
Jest ostatni dzień sierpnia. Dokładnie rok temu zmarła Vega. Dla mnie to ostatni dzień lata. I tak już chyba pozostanie... Czy wszystkie moje nadzieje na sierpień się spełniły? Nie, nie wszystkie, ale zdecydowana większość. Niektóre rzeczy przerosły nawet moje nadzieje. Uważam sierpień za naprawdę świetny miesiąc. Miesiąc zmian, chociaż chyba nie tak wielkich, jak się spodziewałam. Miesiąc wspaniałych, naprawdę wspaniałych w tym roku urodzin. Miesiąc, w którym po pewnej przerwie znów mieliśmy z P. czas dla siebie. Jestem szczęśliwa.
I na koniec... Najważniejszy gość.
Princess B'Day, Cracow; Thursday, August 20, 2015 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz