piątek, września 04, 2015

He said let's get out of this town. Drive out of the city, away from the crowds. I thought heaven can't help me now.

Nadszedł upragniony piątek, ale ja nadal nie mam wolnego, bo ciągle czeka na mnie sprzątanie, pranie i prasowanie, czyli to na co nie miałam czasu w tygodniu. Ale zamiast się tym teraz zająć i mieć wolną sobotę, wolę Wam opowiedzieć o drugiej części moich urodzin, tzn. o księżniczkowym weekendzie.

Generalnie weekend przedłużony o wolny piątek (prezent od szefa) zaczęliśmy od Oświęcimia. Wybraliśmy się z N. i z małą G. do Pszczyny. Pospacerowaliśmy po parku, zaglądnęliśmy do żubrów, a N. znalazła wśród kóz najlepszego przyjaciela.

W sobotę rano (no dobra, jak wstaliśmy) wyjechaliśmy. Generalnie pomysły gdzie pojedziemy zasypywały nas cały sierpień i może pominę wszystkie opcje, jakie rozważaliśmy, lub też na jakie trafiliśmy, bo nie do tego zmierza. Liczy się to, że koniec końców P. zabrał mnie, jak przystało na księżniczkę, do pałacu. Generalnie mieszkaliśmy w przepięknym pałacu Frączków z 24 hektarami parku dookoła. Cudo! Zajrzeliśmy też w sobotę do Nysy i przespacerowaliśmy się do centrum, ale pogoda nie była zbyt dobra, więc wróciliśmy dość wcześnie do pałacu. Wieczorem poszliśmy na cudowną kolację, ale na ten temat mogę powiedzieć tylko tyle, że jadłam chyba najlepszą lasagne na świecie. Przysięgam. A jadłam ich wiele.

W niedzielę pogoda była już idealna, więc po wspaniałym śniadaniu poszliśmy pospacerować po parku i generalnie okolicy pałacu. Niesamowicie piękne miejsce. Wracając do Oświęcimia zahaczyliśmy jeszcze o Otmuchów, ale zamku niestety nie da się tam zwiedzić, więc pozostał nam spacer w słońcu po centrum. To były chyba moje najlepsze, czterodniowe urodziny w życiu. I mówię tu i o imprezie, i o wyjeździe. Wszystko było niemal idealne. Aż strach myśleć, jak cudownie będzie za rok.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz