poniedziałek, grudnia 30, 2013

I see fire hollowing souls. I see fire blood in the breeze and I hope that you'll remember me.

I tak właśnie kończy się rok 2013. Przy piosence Eda Sheerana. Zasłuchana we własny wewnętrzny głos. W konflikcie z wszystkimi naokoło pogodziłam się na nowo ze sobą. Znów trwam w nieprzerwanej harmonii. Czego nauczyły mnie ostatnie tygodnie? Że nic nie jest tak, jak planujemy żeby było. Że czasem żeby dojrzeć prawdziwe piękno trzeba sięgnąć głębiej. Że dobra herbata koi wszystkie złe głosy w mojej głowie.

Widzę ogień trawiący mój dawny świat. Ale jest mi dobrze. Bo wiem, że przetrwa tylko to, co jest prawdziwe. Pewne rzeczy są ponadczasowe i tak naprawdę tylko one są ważne. Mnie nie zniszczy nic. A kto zostanie razem ze mną? Przekonamy się w 2014 roku.

Mam znów w sobie tą magię, która pcha mnie do przodu. Która nie pozwala się przejmować. Coś ponad to, co widoczne. Święta nie były udane, ale ferie są. Jaki będzie Sylwester, przekonamy się jutro.

Nareszcie odważyłam się na ten od dawna upragniony krok. Niech ten 2014 rok będzie rokiem zmian na lepsze. Odważnych zmian.

Zator; Saturday, December 28,2013
Zator; Saturday, December 28, 2013
Zator; Saturday, December 28, 2013

sobota, grudnia 28, 2013

If you're looking for love know that love don't live here anymore. He left with my heart.

Święta nie były takie jakie marzyłam, że będą. W sumie to w ogóle nie był to miły okres. Ale teraz jest już w miarę dobrze. Zobaczyłam się z paroma fajnymi osobami. Posiedziałam z Q. i A. i nadrobiłam kilka rzeczy. Nareszcie mam dużo czasu do spędzenia z N. i jest naprawdę niesamowicie.

Dużo nowych rzeczy. Głównie kosmetyki i ubrania. I nareszcie mamy połączoną szafę z N. co oznacza dwa razy tyle ciuchów!

Kraków; Thursday, December 19, 2013
Oświęcim; Friday, December 27, 2013
N.'s watch; Oświęcim; Friday, December 27, 2013

środa, grudnia 18, 2013

I've done made the devil a deal. He made me pretty, he made me smart and I'm going to break me a million hearts. I'm hell on heels, baby.

Hell on heels. Tak, ten tydzień definitywnie należy do mnie. Polimery napisane, myślę, że całkiem dobrze. Po przyjściu z laborek oczywiście padłam na łóżko i zasnęłam. Standard. Ale odpoczęłam trochę przynajmniej. Jak wstałam po 3 pm zrobiłam sobie jajecznicę i pooglądałam z H. 'How I Met Your Mother'. Właściwie to zrobiliśmy sobie mały maraton, bo S. była na zajęciach. Całkiem fajny ten czwarty sezon, lepszy nawet niż poprzednie.

Potem sprawiłam sobie gorącą kąpiel mak i kwiat pomarańczy. Wygrzałam się i odpoczęłam i teraz uczę się dalej. Planuję nawet iść jutro na wykład z biochemii. Nie wiem jak, ale nagle potrafię ogarnąć dwa razy tyle, co jakiś miesiąc temu i mam w tym wszystkim jeszcze czas dla siebie. Od kilku dni czuję jakąś niebywałą harmonię w moich myślach. Może dzięki temu wszystko tak dobrze się układa.

A może to przez Święta. Tak czy inaczej, dobrze jest w końcu żyć w zgodzie ze sobą.

Kraków; Monday, December 16, 2013
Kraków; Friday, December 13, 2013








I have a dream

wtorek, grudnia 17, 2013

You'll see a good boy, gonna give you the world but he’s gonna leave you cryin' with your heart in the dirt

Strasznie zmęczona. To był ciężki dzień, ale udany. Mało snu, potem dziesięć godzin zajęć na uczelni, praktycznie bez przerwy. Pokonałam biochemię. Napisałam dzisiejszego kolosa, oddał te sprzed miesiąca i mam 88%, więc jest cudnie. Wygłosiłam referat z prawa o ochronie przed promieniowaniem i wydaje mi się, że był dobry. Wszystko idzie dobrze.

Jutro kolokwium z polimerów, ale nie mam już sił się uczyć. Wydaje mi się, że umiem wszystko o co mogłaby spytać. Zrobiłam sprawozdania i uważam swoją pracę na dziś zakończoną. Więc pójdę zaraz pod prysznic, nasmaruję się wszystkimi moimi pachnącymi specyfikami i wskoczę do łóżka, żeby trochę odpocząć przed jutrem. Nie ma dużo, ale znów przed 6 am trzeba wstać.

Dużo inspiracji. Mam mnóstwo pomysłów na najbliższą przyszłość, ale nie chcę nic zdradzać dopóki tego nie zrealizuję, a w tym tygodniu jest czas tylko na naukę i spotkanie z K. Jestem jej to winna, bo długo się nie widziałyśmy. Może KK zrobi mi w końcu włosy, o ile nie zapomniała kupić sprayu.

Czuję się świetnie, pomimo tego zmęczenia. Chciałabym już wolne, ale nie chcę, żeby kończył się ten przedświąteczny okres. Uwielbiam to. Na tapecie zawitał zaśnieżony Nowy Jork. Popijając gorącą czekoladę w kubku z Mikołajem patrzę w marzenia. I wiecie co? Nie są wcale tak daleko, jak kiedyś myślałam.

Kraków; Friday, December 13, 2013
Kraków; Tuesday, December 17, 2013

poniedziałek, grudnia 16, 2013

Come on baby, I wouldn't worry about that. It's all about tonight, good times and the music and laughing and grooving to the band, no worries we're rocking all kinds of concoctions in our hands.

Uporałam się w miarę z biochemią. Umiem średnio, ale mam zrobione dobre notatki i coś tam jednak już umiem, więc może do jutra do 13:00 dam radę. Jest 11:15, a ja muszę wstać o 6:00. Jestem zmęczona, ale w sumie ten dzień był w porządku. Jest dużo pracy, ale cały ten tydzień taki będzie, więc jakoś się na to nastawiłam psychicznie.

Chociaż nie, jak przeżyję wtorek, to dam radę ze wszystkim. Żeby już tylko było po biochemii i po referacie z prawa. Polimery i analizę przeżyję.

Grudzień pomimo nawału pracy okazał się być mocno imprezowy i to w towarzystwie miśków, z którymi jednak nie tak często się bawię. A w każdym razie nie tak często, jakbym chciała. Urodziny W i urodziny WM. były super. Ciężko nawet stwierdzić które lepsze.

Czuję się piękna, mądra i pewna wszystkiego co robię. Ostatnio ktoś zwrócił mi uwagę, że od dawna nie było tu smutnego czy nawet przygnębiającego wpisu. Oczywiście to bardzo dobrze, ale sama nie wiem czemu tak jest. Nie myślę nad tym szczerze mówiąc, zwykle piszę po prostu co czuję i co się u mnie dzieje. A że od jakiegoś już czasu jest dobrze, to i na blogu jest dobrze. Może nareszcie nauczyłam się żyć z demonami w zgodzie? Może nareszcie to ja jestem jedyną panią siebie?

Me & W.; Kraków; Friday, December 6, 2013
Me, R, L, WM and W; Kraków; Friday, December 6, 2013
Me & WM; Kraków; Friday, December 6, 2013
Me & P; Kraków; Friday, December 13, 2013
W, C, L, R. and Me; Kraków; Friday, December 13, 2013

niedziela, grudnia 15, 2013

We were shinin' like lighters in the dark In the middle of a rock show.

Piękny dzień. Piękny weekend. Odpoczęłam, chociaż zakwasy po Chodakowskiej nie dają mi chodzić. I czuję się świetnie, chociaż dostałam okres i z definicji powinnam pluć jadem na wszystkich. Kupiłam sobie legginsy do spania i do łażenia po domu (tak, właśnie do tego służą legginsy) i w końcu jakąś ciepłą czapkę. Byłam w kinie na Last Vegas, niezły film swoją drogą, całkiem śmieszny. I jeszcze spacer po Kazimierzu i nad Wisłą. Ładna pogoda była to i ładny spacer.

Kocham ten przedświąteczny nastrój. Świątecznie piosenki grane wszędzie naokoło, nawet te tłumy ludzi przepychające się przez centra handlowe za prezentami pod choinkę. Uwielbiam światełka na ulicach, wielkie choinki i dekoracje w sklepach. Uwielbiam świąteczne serie wszystkie - swetry z reniferami, kolczyki w kształcie choinek i "mikołajowa" bielizna. Uwielbiam ten klimat Świąt.

W weekend piekę z babcią pyszności. Cały weekend. Z drugą wypisywałam już kartki świąteczne dla rodziny. I to jest jeszcze piękniejsze niż wszystkie błyskotki świąteczne.

Gratulację, N. Jednak moja nieobecność przynosi Wam więcej szczęścia, niż moje kibicowanie.

Kraków; Sunday, December 15, 2013
Kraków; Sunday, December 15, 2013
Kraków; Sunday, December 15, 2013

piątek, grudnia 13, 2013

And all I got is a big broken heart and memories I can’t drink away. Just because the man I was wasn’t enough to make you stay.

Wiem, że trochę nie pisałam, ale jest tyle roboty, że nie mogę zakrętu złapać. Dziś piątek, więc znalazłam chwilę. Na studiach wszystko pięknie. Idzie mi coraz lepiej, lepiej nawet niż na początku semestru, chociaż teraz jest więcej do nauki. Odrobiłam się w końcu z większością sprawozdań i zaliczam kolokwia, na ponad 80% zamiast na marne 50%. Więc jest dobrze.

Rodzinka super. Pojechałam w środę do domu zrobić N. niespodziankę, bo we wtorek miała urodziny. Nie wiem czy udało się pod względem prezentu, ale zaskoczona była. Ja prezentem jestem zachwycona. Wygląda niesamowicie w jej pokoju i dla mnie naprawdę dużo znaczy. Te dwa dni były dobre.

Muszę w końcu zmobilizować się na tyle, aby moje wspaniałe plany zamienić w rzeczywistość. I zaczynam, nie jak zazwyczaj od jutra, ale od dzisiaj. Dziś jest dzień dla mnie, i nikt mi w tym nie przeszkodzi. Nie mam zamiaru przejmować się niczyim zdaniem. Robię to, co jest dobre dla mnie.

Gift for N.; Oświęcim; Wednesday, December 11, 2013
Our picture in her room; Wednesday, December 11, 2013

wtorek, grudnia 03, 2013

Right now he's probably slow dancing with a bleached-blond trim and she's probably getting frisky. Right now he's probably buying her some fruity little drink 'cause she can't shoot whiskey.

Wracamy do country. Wracamy do pracy. Wracamy do szczęścia. Takiego mojego, wewnętrznego. Szczęścia smażącego się na pustyni w Arizonie w bieliźnie z Victoria's Secret ze szklaneczką zimnej whiskey. Nieważne, nie zrozumiecie.

Jest ciężko, jest bezsennie, ale jest dobrze. Lubię mieć dużo pracy. Nie boję się obowiązków ani odpowiedzialności. I wiecie co jeszcze? Cholernie lubię nową siebie. Może czasem jestem wredna, ale dostaję to co chcę i nie mam zamiaru więcej płakać. No dobra, nadal czasem mi się to zdarza, ale pracuję nad tym. Potrafię dać wiele, ale skończyło się dawanie bez wzajemności.

Oglądałam "Poradnik pozytywnego myślenia" i szczerze mówiąc nie tego się spodziewałam po tym filmie. Ale jest nawet lepszy, niż myślałam. Skłania do przemyślenia co tak naprawdę jest "nienormalnym zachowaniem". Właściwie to pokazuje, że wszyscy jesteśmy trochę chorzy psychicznie i że to wcale nie taka zła sprawa. Strasznie pozytywnie, prawda?

Na smutny, szary dzień - kolorowe zdjęcie.

Kraków; Tuesday, December 3, 2013

poniedziałek, grudnia 02, 2013

Perhaps I may become a highwayman again or I may simply be a single drop of rain.

Kolejny ciężki tydzień nadszedł. Ale tym razem jest inaczej. Bez stresu, bez nerwów i bez zmęczenia. Bez presji. Dawno się tak nie zrelaksowałam, jak w ten weekend. Tak, to był czysty relaks. I teraz nawet poniedziałek nie jest w stanie mnie zdenerwować. Nawet poszłam na wykłady dzisiaj (nawet z prawa!), także naprawdę ma to na mnie jakiś magiczny wpływ.

Staram się. Łatwiej jest walczyć, jeśli jest się w dobrym humorze. A ja jestem wręcz w fantastycznym humorze, pomimo tego, że mam cztery kolokwia w tym tygodniu.

Idę uczyć się dalej biochemii i angielskiego, bo nie chcę tego zawalić. Jest dziewiąta a ja jestem w lesie ze wszystkim. Jak zawsze. Jutro zajęcia od 8 do 18 i znów wrócę wykończona, a w środę kolokwium na 8. I jeszcze dwa sprawka do zrobienia jutro po zajęciach! Dzień dobry. Dobranoc. Herbatka.

VS mi odpisało na Twitterze! Jestem famous, ludzie!

Kraków; Thursday, November 28, 2013
Pictures for N.; Saturday, November 30, 2013





wtorek, listopada 26, 2013

Had a bad day again and she swears there's nothing wrong. I hear her playing the same old song.

Już to czuję znów. To nie był dobry dzień. Już na początku zaspałam na angielski i w ten oto sposób zyskałam kolejną nieobecność. Potem biochemia, która zawsze przyprawia mnie o mdłości. Gość nie sprawdził kolokwiów z zeszłego tygodnia, więc dobrych wiadomości nie było, a dzisiaj nic nie chciało mi wyjść tak, jak trzeba. Na koniec jeszcze podstawy prawne, które też do przyjemności nie należą. Ale teraz już czuję się lepiej. Czuję się dobrze. Znów silna.

Trzymam kciuki za N., bo pojechała do Spały na turniej i robię sprawko z technologii. Jutro mam kolosa i jeszcze niewiele umiem, ale noc jest długa. Dzięki nieobecności na angielskim przynajmniej się wyspałam i nie padam na twarz tak, jak tydzień temu.

Chcę już zimę. Ciepłe swetry, śnieg, herbatkę i krem do rąk. Święta. W tym roku wypadają mi niemal trzy tygodnie wolnego. Tyle wygrać!

Zamykam oczy i wiem, że jestem dokładnie tam, gdzie miałam być. Pamiętam jak wypłakiwałam sobie oczy w Southampton w sierpniu nie wiedząc tak naprawdę gdzie mam iść. Tyle zmian i tyle demonów biło się we mnie i nie wiedziałam już sama czy odważę się iść tą drogą, która daje mi szczęście. Czy odważę się walczyć o siebie? Ciocia wtedy powiedziała mi, żebym zamknęła oczy i dała radę, bo za miesiąc czy dwa nowy świat nie będzie już taki straszny. Bo za miesiąc czy dwa będę wiedziała, że jestem tam, gdzie powinnam być. I jestem. Pierwszy raz to ja rządzę swoimi demonami, a nie one mną.

Kraków; Tuesday, November 26, 2013





















A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza…
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Początek i koniec – kobieta – to ja.
Julian Tuwim, "Ewa"





piątek, listopada 22, 2013

Don't you want to feel this fire before it's gone?

Ten ciężki tydzień powoli dobiega końca. I chociaż nie umiem kompletnie nic na jutrzejsze, ostatnie już w tym tygodniu, kolokwium, to jestem z siebie zadowolona. Rozwaliłam biochemię, rozwaliłam technologię i cztery sprawozdania. Do tego zaliczyłam imprezę w Fashion i piwko z WM. Tydzień był intensywny, a weekend będzie zapewne jeszcze bardziej.

Jedyną rzeczą z jakiej nie jestem zadowolona jest to, że nie ćwiczyłam a od dwóch dni mam zapał, chęci i siły do tego, żeby znów walczyć z tłuszczykiem. Problem pojawił się w zagospodarowaniu czasu. Ale popracujemy nad tym. Jak dałam radę z biochemią, to z Chodakowską tym bardziej. Jestem strasznie zmęczona, a czeka mnie znów maksymalnie pięć godzin snu, ale jestem szczęśliwa. Lubię takie życie. Na pełnych obrotach, bez momentu na wytchnienie.

Postanowiłam znów zacząć malować. Nie wiem czemu zrezygnowałam z tylu rzeczy, które kocham, ale chcę do nich wrócić. Potrzebuję jakiejś odskoczni od tego wiru pracy, obowiązków i presji. Czegoś dla siebie. I mam kilka takich rzeczy, które planuję po kolei realizować. Lista marzeń jest obszerna i mam zamiar kiedyś spojrzeć myślami wstecz i zadowoleniem stwierdzić, że wszystkie punkty z tej listy w życiu odhaczyłam.

Kraków; Thursday, November 21, 2013

wtorek, listopada 19, 2013

Summer evening breezes blew drawing voices deep from you led by your beating heart.

Biochemia pokonana. Jutro będzie gorzej, bo jest 23:00 a ja jeszcze nie zaczęłam się za bardzo uczyć, a pragnę zaznaczyć, że o 7:30 zaczynam już zajęcia. Ale co tam. Sprawko jest i to najważniejsze.

"Laura Palmer". Kiedyś muszę oglądnąć te wszystkie kultowe seriale jak Miasteczko Twin Peaks i reszta. O tak, to będzie cel na wakacje. Kolejny. Może nawet uda mi się zacząć wcześniej, ale póki co nie mam na to czasu. A są rzeczy, na które czas muszę znaleźć. Trzeba się w końcu wziąć za siebie.

Oh tak, uwielbiam czuć tą siłę w sobie. Wtedy mogę wszystko.

Wykąpana. Paznokcie pomalowane. Bastille w tle. Ruszam w drogę. Czasem jak zamykam oczy, to widzę jak za mgłą ten zamazany obrazek. Prosto z moich marzeń. Obrazek, który kazał mi iść i walczyć przez tyle lat. Gdzieś chyba o tym zapomniałam odkąd jestem "dorosła"... A szkoda, bo to był piękny obrazek. Ale pokazałam go w życiu tylko jednej osobie. Osobie, której dawno już nie ma. I może wzięła mi to marzenie i odeszła razem z nim...

Może kiedyś przyjdzie ktoś, kto mi je zwróci?

Kraków; Tuesday, November 19, 2013
Kraków; Tuesday, November 19, 2013
Kisses for my Yin; Kraków; Tuesday, November 19, 2013

poniedziałek, listopada 18, 2013

You would not believe your eyes if ten million fireflies lit up the world as I fell asleep.

Dziś byłam bardzo blisko załamania. Naprawdę. Prawie mnie to załamało. Oczywiście jak mam ciężki tydzień na studiach, to wszystko inne musi się sypać razem z tym. Tak więc w przeddzień bitwy z biochemią nadal nie dostałam okresu i stres powoli odbiera mi rozum. Mój laptop zaczął szwankować, co wcale nie poprawia mojego samopoczucia. Wyskoczył mi pryszcz na nosie, bo przecież ładnie nie mogę wyglądać w tym okropnym tygodniu. I do tego jestem tak zmęczona, że nie wiem jak się nazywam.

Nie poddaję się. Żebym tylko już dostała ten okres to byłoby całkiem dobrze. Ja wiem, że dzień spóźnienia to nic, zwłaszcza, że się jadło antybiotyk w tym miesiącu, ale jednak ta sytuacja mnie stresuje. A to pogarsza sprawę jeszcze bardziej, bo stres w takich chwilach na pewno nic nie przyspieszy.

Dlatego też odpuszczam biochemię i idę spać. Potrzebuję odpocząć, chociaż te kilka godzin, bo nie jestem już w stanie myśleć. Wstanę jutro o 6:00. Nie pójdę na angielski (zostały mi jeszcze przecież dwie nieobecności, no nie?) ani na wykład (wykład, tak?) i się pouczę. Pouczę się i zdam to cholerstwo o 13:00.

Są takie słowa, które potrafią mnie wyciągnąć nawet kiedy lecę już z impetem w dół. Wystarczy tylko wiedzieć, co mówić. Jest taki zapach, który zawsze potrafi skierować moje myśli na te dobre rzeczy. Na takie obrazy i filmy z mojej głowy, które dają mi siłę zawsze. Nieważne jak bardzo jest źle.

Nie jestem idealna. Ale mam zamiar walczyć o bycie lepszą, każdego jednego dnia. Zawsze. Dla nich.

Kraków; Sunday, October 27, 2013


niedziela, listopada 17, 2013

I see this life like a swinging vine. Swing my heart across the line.

Weekend był ciężki. Dużo się działo, to muszę przyznać. Było zabawnie, smutno, imprezowo, domowo, radośnie i dołująco przez chwilę. Było kilka niespodzianek, było kilka rozczarowań. Generalnie nic nie wyszło tak, jak było zaplanowane, ale czasem spontaniczne rzeczy są lepsze od tych planowanych. Czasem jest też szkoda, że coś kończy się zupełnie inaczej, niż to sobie zaplanowaliśmy.

Reasumując weekend zaliczam do udanych. Niestety nieubłaganie nadciąga poniedziałek zwiastując najcięższy tydzień, jaki mogę sobie chyba wyobrazić. I już na samą myśl mam tego dość. Liczę tylko na to, że jeśli naprawdę włożę w to tyle pracy, ile trzeba i pokonam to wszystko, to przyszły weekend mi to wynagrodzi. Oby tak właśnie było.

Motywacja jest. Siła jest. Pewność, że się uda też. Nie widzę więc powodu, żeby miało być inaczej. Tak więc biochemia polegnie we wtorek, technologia w środę, a analiza w piątek. I w sobotę będzie co świętować. Dawno nie czułam się tak pewna.

Brakuje mi Tomaszka, ale wszystko ok.

With Si. and Sz. Kraków; Friday, November 15, 2013
With L. Kraków; Friday, November 15, 2013


wtorek, listopada 12, 2013

Wake up call. Don't you care about me anymore? I don't think so.

Szykujemy się psychicznie na weekend. Biochemia tylko mnie zdenerwowała. Technologia tym bardziej. Nawał pracy. Naprawdę, dawno nie było tyle rzeczy do zrobienia, i to większość z nich nie cierpiąca zwłoki. Pełno zajęć. Ale ja lubię mieć zapchany grafik. Lubię czuć, że żyję. Nawet jak mam spać po kilka godzin lub wcale to wcisnę między to znajomych i przyjemności. Dobre winko i kolację. Nareszcie żyję.

Wczoraj "Miracle Worker", dzisiaj "Wake Up Call". Jestem silniejsza, niż oni wszyscy. Czuję, że w końcu panuję nad swoim życiem i nie chcę tego już nigdy stracić. Cholera, tym razem nie dam się znów zepchnąć. Nikt już nie przekona mnie, że jestem warta mniej, niż wszystko. Nikt mnie przecież nie zna tak jak ja, prawda? I wiem najlepiej, że jestem wyjątkowa. A jeśli ktoś tego nie widzi, to jego strata.

Właśnie to uczucie sprawia, że jestem szczęśliwa. Wszystko jest prostsze. Nagle nie ma takiej rzeczy, z którą bym sobie nie dała rady. I tak właśnie będzie. Bo przecież, jeśli ja się nie zmienię, to nie zmieni się nic.

Usłyszałam dziś w końcu "przepraszam". A przynajmniej przeczytałam.

Kraków; Tuesday, November 12, 2013

With B.; English lesson; Kraków; Tuesday, November 12, 2013
With DJ D. Oświęcim; Sunday, November 10, 2013

czwartek, listopada 07, 2013

But tell me now, where was my fault? In loving you with my whole heart...

I po raz kolejny płaczę przez niego. Jak skończona idiotka przejmuję się tymi nasączonymi jadem słowami, które wlewa prosto do mojego serca. Po co? Żeby poczuć satysfakcję, że niszczy wszystko, co sobie buduję? Jakim trzeba być człowiekiem żeby czuć radość z czyjejś krzywdy. Gra na moich emocjach jak na strunach, bo zna dokładnie każdą z nich... I prawda jest taka, że robi ze mną co chce. Zna wszystkie moje słabości i wykorzystuje to...

Naprawdę zasłużyłam sobie na to? Byłam aż tak zła? Nie wierzę w przypadkowość. Myślę, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego co mówi i jaki to ma skutek we mnie. Myślę, że doskonale wie, że po takich słowach przepłaczę całą noc. I wiecie co jeszcze myślę? Że jego to zwyczajnie bawi. Że nie przejmuje się w żaden sposób moim bólem. Przecież każdy sposób jest dobry, aby osiągnąć to, czego się chce...

Gramy w jakąś chorą rosyjską ruletkę? Dziś jestem niemiły, ale jutro mogę być kochany? Co to w ogóle jest? Mam ryzykować własny spokój i moje zranione serce wystawiać na kolejne ciosy, bo a nóż tym razem będzie dobrze. Nie. Nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie... I nie będę niczyim workiem do bicia... Bo tak właśnie mnie potraktowałeś, M. Jak zabawkę w którą możesz wlać wszystkie swoje żale, niespełnienie i samotność. Dowalić mi, żeby samemu poczuć się lepiej. I nawet nie przyszło Ci do głowy co mi robisz.

Oświęcim; Tuesday; November 1, 2011

















Ale ja już nie jestem tą bezbronną i słabą dziewczynką, która dawała Ci się niszczyć za każdym razem. Jestem silna. I już nigdy więcej Ci na to nie pozwolę.

środa, listopada 06, 2013

Don't stop now just be the champion. Work it hard like it's your profession.

Pobudka przed 5 rano. Wyprawa w zimnie i deszczu do centrum, potem męczarnia na 3-godzinnych laboratoriach i powrót w jeszcze większym zimnie i deszczu. I nareszcie wolność.

Gorąca, naprawdę gorąca kąpiel z solą. Zanurzyć się zmarznięta w niemal parzącej wodzie po samą szyję i patrzeć jak paruje. Bezcenne uczucie. I naprawdę poczułam się lepiej. Wskoczyłam w różowy dresik i weszłam do łóżka. Praktycznie cały dzień czytałam Wiedzę i Życie drzemiąc w międzyczasie, bo jestem taka słaba że nie potrafię przetrwać dnia bez spania. Wieczorem S. i H. zamówili pizzę i oglądnęliśmy dokument o seryjnych mordercach. Miły dzień.

Jutro planuję też przeleżeć w łóżku. Może powtórzę moją kąpiel? Jeśli poczuję się lepiej to w piątek pójdę na laboratoria. Tyle osób miało mnie odwiedzić, a oczywiście nie zjawił się nikt. Zaskakujące.

Kraków; Wednesday, November 6, 2013

wtorek, listopada 05, 2013

Don't pay him any attention 'cause you had your turn and now you gonna learn what it really feels like to miss me.

No i skończyło się rumakowanie. Wróciłam na uczelnię, chociaż nadal chora. M. przestał być miły, chociaż nadal pobity. Robota wali mi się na głowę, a ja leżę pod kocem i popijam herbatkę z sokiem z aronii. Chyba wszystko wraca do normy. I wiecie co? Poza kaszlem, czuję się naprawdę świetnie z tym wszystkim.

Wracam do żelaznych zasad od których uciekałam już tak długo, bo tylko one dają szczęście. Wewnętrzne szczęście w każdym razie. W końcu czuję jakąś równowagę. I nie dam nikomu jej zaburzyć. Zaczynam się nawet cieszyć na Sylwestra spędzonego w domu. Zaoszczędzę trochę pieniędzy i może po raz kolejny przeczytam coś z klasyki. "Lalka"? "Pan Tadeusz"? "Quo Vadis"? Noc jest długa.

M. znów próbuje wywołać we mnie poczucie winy za to, że jest we mnie zakochany i tak bardzo cierpi z tego powodu. Naprawdę to chcesz osiągnąć, M.? Myślisz, że takie zachowanie przekona mnie do Ciebie? Idziesz w złą stronę, Skarbie. A było już tak dobrze.

Co do tytułu notki... Beyoncé zawsze prawdę Ci powie.

Lazy pink day; Kraków; Tuesday, November 5, 2013

Kraków; Tuesday, November 5, 2013










Memories; Kraków




















































Remember, remember the fifth of November
The Gunpowder Treason and Plot
I see of no reason,
Why Gunpowder Treason

Should ever be forgot...

poniedziałek, listopada 04, 2013

Can you kneel before the king and say 'I’m clean'?

Może właśnie ten jeden dzień choroby był mi potrzebny, żeby posiedzieć w łóżku sama ze sobą. Zastanowić się nad tym wszystkim, czego nie potrafiłam wytłumaczyć samej sobie. Nadal nie do końca wiem czego chciałabym od życia... Ale wiem dokładnie jaką dziewczyną chcę być. Najlepszą odsłoną samej siebie.

Dzisiaj ktoś zadał mi pytanie co chciałabym na Święta. Chciałabym całą szafę swetrów. A do tego nowe podejście i nową siłę. I to, że chciałabym być ładniejsza czy mądrzejsza nie tkwi wcale w tym kim jestem ale w tym jakie mam podejście. I właśnie to chcę sobie ofiarować na Święta. I całą szafę swetrów, oczywiście.

Może to śmieszne, ale ten dzień wypoczynku dał mi dużo. Jak tylko wyzdrowieję zabieram się za siebie. A już teraz zabieram się za biochemię. Na nowy lepszy początek zmieniłam wygląd bloga. Do you like it? ^^ Ja jestem zachwycona.

I wiecie co? Chyba wszystko się ułoży.

With P., Kraków; Friday, October 4, 2013
With P., Kraków; Friday, October 4, 2013
Remember? Christmas 2013

niedziela, listopada 03, 2013

Well life will pass me by if I don't open up my eyes.

Chora. Ale nie tylko dlatego czuję się źle.

Zła jestem, bo nie pójdę jutro na uczelnię. Niby fajnie, bo mam wolne, ale potem nadrabianie tego wszystkiego jest jeszcze gorsze. Więc mam nadzieję, że jak najszybciej wrócę do normalności. Poza tym słodkie rozmowy o chmurkach N. i P. przyprawiają mnie już o mdłości.

Weekend minął dziwnie. Zaczynam się zastanawiać co powinno się zmienić, żeby było dobrze. Czego tak naprawdę oczekuję od życia? Czego tak naprawdę chcę? Cóż... W tej chwili po prostu zjeść, ale wierzę że są jeszcze jakieś głębsze potrzeby we mnie niż żarcie. Picie. I seks. Co jest ze mną nie tak?

Nadal wstając rano uparcie powtarzam sobie, że jestem śliczna, mądra i naprawdę najlepsza. Jak na razie efektów brak. Ale walczę.

Kraków; Sunday, October 27, 2013

wtorek, października 29, 2013

There's no one to call 'cause I'm just playing games with them all.

Nie dam się już nigdy więcej złamać. Zbyt wiele już przegrałam walk i zbyt wiele razy już walczyłam o to. Teraz już będę silna. Zawsze.

Pierwszy raz od bardzo dawna czuję jakąś siłę. Bywało lepiej i gorzej ale byłam pusta. Zupełnie pusta w środku. Dziś czuję się inaczej. To śmieszne, bo w gruncie rzeczy czuję się naprawdę źle. Czuję się nieszczęśliwa i niezadowolona ze swojego życia. Samotna. I nawet momentami kompletnie beznadziejna. Ale pierwszy raz od dawna czuję znów tą iskrę, która każe mi coś z tym zrobić. Ten szept w mojej głowie, który nie pozwala mi się poddać. Bez względu na to, ile razy przegram.

Zabieram się więc do roboty. Jogurt naturalny i 30 stron materiałów na jutrzejsze kolokwium z technologii i inżynierii chemicznej.

Kraków; Monday, October 28, 2013
Notes; Kraków; Tuesday, October 29, 2013
Lecture; Kraków; Tuesday, October 29, 2013

niedziela, października 27, 2013

You might think I'm crazy, that I'm lost and foolish leaving you behind. Maybe you're right.

Okropny dzień. Nienawidzę takich dni. Dni spędzonych w łóżku. Tylko ja i mój płacz. Ale takie dni zmieniają mnie. Dają mi siłę i każą po raz kolejny uczyć się na błędach.

Ile jeszcze razy wrócę do punktu wyjścia? Mam dość oczekiwań stawianych mi przez M. On ma prawo do tego, to mu się należy, jestem mu to winna. Nie. Dosyć tego. To, że tyle mi daje jest niczym jeśli żąda czegoś w zamian. Pomoc powinna być zawsze bezinteresowna, tylko wtedy jest coś warta. Nie jestem nikomu nic winna. I nikt nie ma prawa niczego ode mnie wymagać. Od dziś robię tylko to co chce i chcę być fair tylko wobec siebie.

Robię to, co ja uważam za słusznie, a nie inni. Bo ile jest ludzi tyle jest opinii na daną sprawę i ja pośród tych wszystkich wspaniałych rad zaczynam się zwyczajnie gubić. I zostawiam wszystkich za sobą. Idę sama i zobaczę kto zostanie przy mnie. Bo doszłam do tego parszywego momentu, w którym tylko sobie mogę zaufać i tylko siebie mogę posłuchać.

Wszyscy zostali w tyle. Muszę nauczyć się żyć po swojemu. W zgodzie ze sobą. Przestać się miotać, bo to bez sensu. Nie dam już nikomu wlać ani kropli jadu w mój umysł. Robiłam to zbyt długo.


Kraków; Friday, October 25, 2013

wtorek, października 22, 2013

There's not a time for being younger and all my friends are enemies. And if I cried unto my mother... No she wasn't there for me.

"Under the water" to moja piosenka na ostatnie dni. Wszystko idzie nie tak. Nie śpię, nie jem, staram się na nowo ułożyć sobie życie, ale wszystko czego dotknę po prostu się sypie... Nie potrafię już nic zrobić ze sobą.

Spędzam dwie godziny nad sprawozdaniem po czym mój laptop go kasuje i muszę pisać od nowa. Kładę się spać po zajęciach bo nie przespałam kolejnej nocy i sąsiad wierci coś za ścianą. Wylewam kawę na siebie tuż przed wyjściem. Zawalam niezapowiedzianego kolosa z biochemii. Kłócę się śmiertelnie z mamą o moją siostrę. Tabletki zawirowały mi organizm i doświadczam skutków ubocznych ich brania. Wszyscy, których miałam za przyjaciół lub bliskich znajomych okazali się nie odwzajemniać mojego podejścia do znajomości. Wszystko jest nie tak.

Wspomnienia nadal kołują. Staram się to wyłączyć, robię się obojętna na wszystko, ale wciąż nie potrafię zapomnieć. Ból zelżał. Ale zelżała też miłość, współczucie, ambicja, empatia, wszystko. Wszystkie uczucia tłamszę coraz bardziej. I mam nadzieję, że w końcu znikną. Przestanę czuć w ogóle.

Kładę się do łóżka z nadzieję, że w końcu będzie lepiej, kiedy znów się obudzę po kilkugodzinnej drzemce. Ale nie jest lepiej. Spadam i spadam, ale dna wciąż nie widać. Nie ma się od czego odbić.

Kraków; Tuesday, October 22, 2013