poniedziałek, grudnia 16, 2013

Come on baby, I wouldn't worry about that. It's all about tonight, good times and the music and laughing and grooving to the band, no worries we're rocking all kinds of concoctions in our hands.

Uporałam się w miarę z biochemią. Umiem średnio, ale mam zrobione dobre notatki i coś tam jednak już umiem, więc może do jutra do 13:00 dam radę. Jest 11:15, a ja muszę wstać o 6:00. Jestem zmęczona, ale w sumie ten dzień był w porządku. Jest dużo pracy, ale cały ten tydzień taki będzie, więc jakoś się na to nastawiłam psychicznie.

Chociaż nie, jak przeżyję wtorek, to dam radę ze wszystkim. Żeby już tylko było po biochemii i po referacie z prawa. Polimery i analizę przeżyję.

Grudzień pomimo nawału pracy okazał się być mocno imprezowy i to w towarzystwie miśków, z którymi jednak nie tak często się bawię. A w każdym razie nie tak często, jakbym chciała. Urodziny W i urodziny WM. były super. Ciężko nawet stwierdzić które lepsze.

Czuję się piękna, mądra i pewna wszystkiego co robię. Ostatnio ktoś zwrócił mi uwagę, że od dawna nie było tu smutnego czy nawet przygnębiającego wpisu. Oczywiście to bardzo dobrze, ale sama nie wiem czemu tak jest. Nie myślę nad tym szczerze mówiąc, zwykle piszę po prostu co czuję i co się u mnie dzieje. A że od jakiegoś już czasu jest dobrze, to i na blogu jest dobrze. Może nareszcie nauczyłam się żyć z demonami w zgodzie? Może nareszcie to ja jestem jedyną panią siebie?

Me & W.; Kraków; Friday, December 6, 2013
Me, R, L, WM and W; Kraków; Friday, December 6, 2013
Me & WM; Kraków; Friday, December 6, 2013
Me & P; Kraków; Friday, December 13, 2013
W, C, L, R. and Me; Kraków; Friday, December 13, 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz