wtorek, listopada 26, 2013

Had a bad day again and she swears there's nothing wrong. I hear her playing the same old song.

Już to czuję znów. To nie był dobry dzień. Już na początku zaspałam na angielski i w ten oto sposób zyskałam kolejną nieobecność. Potem biochemia, która zawsze przyprawia mnie o mdłości. Gość nie sprawdził kolokwiów z zeszłego tygodnia, więc dobrych wiadomości nie było, a dzisiaj nic nie chciało mi wyjść tak, jak trzeba. Na koniec jeszcze podstawy prawne, które też do przyjemności nie należą. Ale teraz już czuję się lepiej. Czuję się dobrze. Znów silna.

Trzymam kciuki za N., bo pojechała do Spały na turniej i robię sprawko z technologii. Jutro mam kolosa i jeszcze niewiele umiem, ale noc jest długa. Dzięki nieobecności na angielskim przynajmniej się wyspałam i nie padam na twarz tak, jak tydzień temu.

Chcę już zimę. Ciepłe swetry, śnieg, herbatkę i krem do rąk. Święta. W tym roku wypadają mi niemal trzy tygodnie wolnego. Tyle wygrać!

Zamykam oczy i wiem, że jestem dokładnie tam, gdzie miałam być. Pamiętam jak wypłakiwałam sobie oczy w Southampton w sierpniu nie wiedząc tak naprawdę gdzie mam iść. Tyle zmian i tyle demonów biło się we mnie i nie wiedziałam już sama czy odważę się iść tą drogą, która daje mi szczęście. Czy odważę się walczyć o siebie? Ciocia wtedy powiedziała mi, żebym zamknęła oczy i dała radę, bo za miesiąc czy dwa nowy świat nie będzie już taki straszny. Bo za miesiąc czy dwa będę wiedziała, że jestem tam, gdzie powinnam być. I jestem. Pierwszy raz to ja rządzę swoimi demonami, a nie one mną.

Kraków; Tuesday, November 26, 2013





















A że Pan Bóg ją stworzył, a szatan opętał,
Jest więc odtąd na wieki i grzeszna, i święta,
Zdradliwa i wierna, i dobra i zła,
I rozkosz i rozpacz, i uśmiech i łza…
I anioł i demon, i upiór i cud,
I szczyt nad chmurami, i przepaść bez dna.
Początek i koniec – kobieta – to ja.
Julian Tuwim, "Ewa"





piątek, listopada 22, 2013

Don't you want to feel this fire before it's gone?

Ten ciężki tydzień powoli dobiega końca. I chociaż nie umiem kompletnie nic na jutrzejsze, ostatnie już w tym tygodniu, kolokwium, to jestem z siebie zadowolona. Rozwaliłam biochemię, rozwaliłam technologię i cztery sprawozdania. Do tego zaliczyłam imprezę w Fashion i piwko z WM. Tydzień był intensywny, a weekend będzie zapewne jeszcze bardziej.

Jedyną rzeczą z jakiej nie jestem zadowolona jest to, że nie ćwiczyłam a od dwóch dni mam zapał, chęci i siły do tego, żeby znów walczyć z tłuszczykiem. Problem pojawił się w zagospodarowaniu czasu. Ale popracujemy nad tym. Jak dałam radę z biochemią, to z Chodakowską tym bardziej. Jestem strasznie zmęczona, a czeka mnie znów maksymalnie pięć godzin snu, ale jestem szczęśliwa. Lubię takie życie. Na pełnych obrotach, bez momentu na wytchnienie.

Postanowiłam znów zacząć malować. Nie wiem czemu zrezygnowałam z tylu rzeczy, które kocham, ale chcę do nich wrócić. Potrzebuję jakiejś odskoczni od tego wiru pracy, obowiązków i presji. Czegoś dla siebie. I mam kilka takich rzeczy, które planuję po kolei realizować. Lista marzeń jest obszerna i mam zamiar kiedyś spojrzeć myślami wstecz i zadowoleniem stwierdzić, że wszystkie punkty z tej listy w życiu odhaczyłam.

Kraków; Thursday, November 21, 2013

wtorek, listopada 19, 2013

Summer evening breezes blew drawing voices deep from you led by your beating heart.

Biochemia pokonana. Jutro będzie gorzej, bo jest 23:00 a ja jeszcze nie zaczęłam się za bardzo uczyć, a pragnę zaznaczyć, że o 7:30 zaczynam już zajęcia. Ale co tam. Sprawko jest i to najważniejsze.

"Laura Palmer". Kiedyś muszę oglądnąć te wszystkie kultowe seriale jak Miasteczko Twin Peaks i reszta. O tak, to będzie cel na wakacje. Kolejny. Może nawet uda mi się zacząć wcześniej, ale póki co nie mam na to czasu. A są rzeczy, na które czas muszę znaleźć. Trzeba się w końcu wziąć za siebie.

Oh tak, uwielbiam czuć tą siłę w sobie. Wtedy mogę wszystko.

Wykąpana. Paznokcie pomalowane. Bastille w tle. Ruszam w drogę. Czasem jak zamykam oczy, to widzę jak za mgłą ten zamazany obrazek. Prosto z moich marzeń. Obrazek, który kazał mi iść i walczyć przez tyle lat. Gdzieś chyba o tym zapomniałam odkąd jestem "dorosła"... A szkoda, bo to był piękny obrazek. Ale pokazałam go w życiu tylko jednej osobie. Osobie, której dawno już nie ma. I może wzięła mi to marzenie i odeszła razem z nim...

Może kiedyś przyjdzie ktoś, kto mi je zwróci?

Kraków; Tuesday, November 19, 2013
Kraków; Tuesday, November 19, 2013
Kisses for my Yin; Kraków; Tuesday, November 19, 2013

poniedziałek, listopada 18, 2013

You would not believe your eyes if ten million fireflies lit up the world as I fell asleep.

Dziś byłam bardzo blisko załamania. Naprawdę. Prawie mnie to załamało. Oczywiście jak mam ciężki tydzień na studiach, to wszystko inne musi się sypać razem z tym. Tak więc w przeddzień bitwy z biochemią nadal nie dostałam okresu i stres powoli odbiera mi rozum. Mój laptop zaczął szwankować, co wcale nie poprawia mojego samopoczucia. Wyskoczył mi pryszcz na nosie, bo przecież ładnie nie mogę wyglądać w tym okropnym tygodniu. I do tego jestem tak zmęczona, że nie wiem jak się nazywam.

Nie poddaję się. Żebym tylko już dostała ten okres to byłoby całkiem dobrze. Ja wiem, że dzień spóźnienia to nic, zwłaszcza, że się jadło antybiotyk w tym miesiącu, ale jednak ta sytuacja mnie stresuje. A to pogarsza sprawę jeszcze bardziej, bo stres w takich chwilach na pewno nic nie przyspieszy.

Dlatego też odpuszczam biochemię i idę spać. Potrzebuję odpocząć, chociaż te kilka godzin, bo nie jestem już w stanie myśleć. Wstanę jutro o 6:00. Nie pójdę na angielski (zostały mi jeszcze przecież dwie nieobecności, no nie?) ani na wykład (wykład, tak?) i się pouczę. Pouczę się i zdam to cholerstwo o 13:00.

Są takie słowa, które potrafią mnie wyciągnąć nawet kiedy lecę już z impetem w dół. Wystarczy tylko wiedzieć, co mówić. Jest taki zapach, który zawsze potrafi skierować moje myśli na te dobre rzeczy. Na takie obrazy i filmy z mojej głowy, które dają mi siłę zawsze. Nieważne jak bardzo jest źle.

Nie jestem idealna. Ale mam zamiar walczyć o bycie lepszą, każdego jednego dnia. Zawsze. Dla nich.

Kraków; Sunday, October 27, 2013


niedziela, listopada 17, 2013

I see this life like a swinging vine. Swing my heart across the line.

Weekend był ciężki. Dużo się działo, to muszę przyznać. Było zabawnie, smutno, imprezowo, domowo, radośnie i dołująco przez chwilę. Było kilka niespodzianek, było kilka rozczarowań. Generalnie nic nie wyszło tak, jak było zaplanowane, ale czasem spontaniczne rzeczy są lepsze od tych planowanych. Czasem jest też szkoda, że coś kończy się zupełnie inaczej, niż to sobie zaplanowaliśmy.

Reasumując weekend zaliczam do udanych. Niestety nieubłaganie nadciąga poniedziałek zwiastując najcięższy tydzień, jaki mogę sobie chyba wyobrazić. I już na samą myśl mam tego dość. Liczę tylko na to, że jeśli naprawdę włożę w to tyle pracy, ile trzeba i pokonam to wszystko, to przyszły weekend mi to wynagrodzi. Oby tak właśnie było.

Motywacja jest. Siła jest. Pewność, że się uda też. Nie widzę więc powodu, żeby miało być inaczej. Tak więc biochemia polegnie we wtorek, technologia w środę, a analiza w piątek. I w sobotę będzie co świętować. Dawno nie czułam się tak pewna.

Brakuje mi Tomaszka, ale wszystko ok.

With Si. and Sz. Kraków; Friday, November 15, 2013
With L. Kraków; Friday, November 15, 2013


wtorek, listopada 12, 2013

Wake up call. Don't you care about me anymore? I don't think so.

Szykujemy się psychicznie na weekend. Biochemia tylko mnie zdenerwowała. Technologia tym bardziej. Nawał pracy. Naprawdę, dawno nie było tyle rzeczy do zrobienia, i to większość z nich nie cierpiąca zwłoki. Pełno zajęć. Ale ja lubię mieć zapchany grafik. Lubię czuć, że żyję. Nawet jak mam spać po kilka godzin lub wcale to wcisnę między to znajomych i przyjemności. Dobre winko i kolację. Nareszcie żyję.

Wczoraj "Miracle Worker", dzisiaj "Wake Up Call". Jestem silniejsza, niż oni wszyscy. Czuję, że w końcu panuję nad swoim życiem i nie chcę tego już nigdy stracić. Cholera, tym razem nie dam się znów zepchnąć. Nikt już nie przekona mnie, że jestem warta mniej, niż wszystko. Nikt mnie przecież nie zna tak jak ja, prawda? I wiem najlepiej, że jestem wyjątkowa. A jeśli ktoś tego nie widzi, to jego strata.

Właśnie to uczucie sprawia, że jestem szczęśliwa. Wszystko jest prostsze. Nagle nie ma takiej rzeczy, z którą bym sobie nie dała rady. I tak właśnie będzie. Bo przecież, jeśli ja się nie zmienię, to nie zmieni się nic.

Usłyszałam dziś w końcu "przepraszam". A przynajmniej przeczytałam.

Kraków; Tuesday, November 12, 2013

With B.; English lesson; Kraków; Tuesday, November 12, 2013
With DJ D. Oświęcim; Sunday, November 10, 2013

czwartek, listopada 07, 2013

But tell me now, where was my fault? In loving you with my whole heart...

I po raz kolejny płaczę przez niego. Jak skończona idiotka przejmuję się tymi nasączonymi jadem słowami, które wlewa prosto do mojego serca. Po co? Żeby poczuć satysfakcję, że niszczy wszystko, co sobie buduję? Jakim trzeba być człowiekiem żeby czuć radość z czyjejś krzywdy. Gra na moich emocjach jak na strunach, bo zna dokładnie każdą z nich... I prawda jest taka, że robi ze mną co chce. Zna wszystkie moje słabości i wykorzystuje to...

Naprawdę zasłużyłam sobie na to? Byłam aż tak zła? Nie wierzę w przypadkowość. Myślę, że on doskonale zdaje sobie sprawę z tego co mówi i jaki to ma skutek we mnie. Myślę, że doskonale wie, że po takich słowach przepłaczę całą noc. I wiecie co jeszcze myślę? Że jego to zwyczajnie bawi. Że nie przejmuje się w żaden sposób moim bólem. Przecież każdy sposób jest dobry, aby osiągnąć to, czego się chce...

Gramy w jakąś chorą rosyjską ruletkę? Dziś jestem niemiły, ale jutro mogę być kochany? Co to w ogóle jest? Mam ryzykować własny spokój i moje zranione serce wystawiać na kolejne ciosy, bo a nóż tym razem będzie dobrze. Nie. Nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie... I nie będę niczyim workiem do bicia... Bo tak właśnie mnie potraktowałeś, M. Jak zabawkę w którą możesz wlać wszystkie swoje żale, niespełnienie i samotność. Dowalić mi, żeby samemu poczuć się lepiej. I nawet nie przyszło Ci do głowy co mi robisz.

Oświęcim; Tuesday; November 1, 2011

















Ale ja już nie jestem tą bezbronną i słabą dziewczynką, która dawała Ci się niszczyć za każdym razem. Jestem silna. I już nigdy więcej Ci na to nie pozwolę.

środa, listopada 06, 2013

Don't stop now just be the champion. Work it hard like it's your profession.

Pobudka przed 5 rano. Wyprawa w zimnie i deszczu do centrum, potem męczarnia na 3-godzinnych laboratoriach i powrót w jeszcze większym zimnie i deszczu. I nareszcie wolność.

Gorąca, naprawdę gorąca kąpiel z solą. Zanurzyć się zmarznięta w niemal parzącej wodzie po samą szyję i patrzeć jak paruje. Bezcenne uczucie. I naprawdę poczułam się lepiej. Wskoczyłam w różowy dresik i weszłam do łóżka. Praktycznie cały dzień czytałam Wiedzę i Życie drzemiąc w międzyczasie, bo jestem taka słaba że nie potrafię przetrwać dnia bez spania. Wieczorem S. i H. zamówili pizzę i oglądnęliśmy dokument o seryjnych mordercach. Miły dzień.

Jutro planuję też przeleżeć w łóżku. Może powtórzę moją kąpiel? Jeśli poczuję się lepiej to w piątek pójdę na laboratoria. Tyle osób miało mnie odwiedzić, a oczywiście nie zjawił się nikt. Zaskakujące.

Kraków; Wednesday, November 6, 2013

wtorek, listopada 05, 2013

Don't pay him any attention 'cause you had your turn and now you gonna learn what it really feels like to miss me.

No i skończyło się rumakowanie. Wróciłam na uczelnię, chociaż nadal chora. M. przestał być miły, chociaż nadal pobity. Robota wali mi się na głowę, a ja leżę pod kocem i popijam herbatkę z sokiem z aronii. Chyba wszystko wraca do normy. I wiecie co? Poza kaszlem, czuję się naprawdę świetnie z tym wszystkim.

Wracam do żelaznych zasad od których uciekałam już tak długo, bo tylko one dają szczęście. Wewnętrzne szczęście w każdym razie. W końcu czuję jakąś równowagę. I nie dam nikomu jej zaburzyć. Zaczynam się nawet cieszyć na Sylwestra spędzonego w domu. Zaoszczędzę trochę pieniędzy i może po raz kolejny przeczytam coś z klasyki. "Lalka"? "Pan Tadeusz"? "Quo Vadis"? Noc jest długa.

M. znów próbuje wywołać we mnie poczucie winy za to, że jest we mnie zakochany i tak bardzo cierpi z tego powodu. Naprawdę to chcesz osiągnąć, M.? Myślisz, że takie zachowanie przekona mnie do Ciebie? Idziesz w złą stronę, Skarbie. A było już tak dobrze.

Co do tytułu notki... Beyoncé zawsze prawdę Ci powie.

Lazy pink day; Kraków; Tuesday, November 5, 2013

Kraków; Tuesday, November 5, 2013










Memories; Kraków




















































Remember, remember the fifth of November
The Gunpowder Treason and Plot
I see of no reason,
Why Gunpowder Treason

Should ever be forgot...

poniedziałek, listopada 04, 2013

Can you kneel before the king and say 'I’m clean'?

Może właśnie ten jeden dzień choroby był mi potrzebny, żeby posiedzieć w łóżku sama ze sobą. Zastanowić się nad tym wszystkim, czego nie potrafiłam wytłumaczyć samej sobie. Nadal nie do końca wiem czego chciałabym od życia... Ale wiem dokładnie jaką dziewczyną chcę być. Najlepszą odsłoną samej siebie.

Dzisiaj ktoś zadał mi pytanie co chciałabym na Święta. Chciałabym całą szafę swetrów. A do tego nowe podejście i nową siłę. I to, że chciałabym być ładniejsza czy mądrzejsza nie tkwi wcale w tym kim jestem ale w tym jakie mam podejście. I właśnie to chcę sobie ofiarować na Święta. I całą szafę swetrów, oczywiście.

Może to śmieszne, ale ten dzień wypoczynku dał mi dużo. Jak tylko wyzdrowieję zabieram się za siebie. A już teraz zabieram się za biochemię. Na nowy lepszy początek zmieniłam wygląd bloga. Do you like it? ^^ Ja jestem zachwycona.

I wiecie co? Chyba wszystko się ułoży.

With P., Kraków; Friday, October 4, 2013
With P., Kraków; Friday, October 4, 2013
Remember? Christmas 2013

niedziela, listopada 03, 2013

Well life will pass me by if I don't open up my eyes.

Chora. Ale nie tylko dlatego czuję się źle.

Zła jestem, bo nie pójdę jutro na uczelnię. Niby fajnie, bo mam wolne, ale potem nadrabianie tego wszystkiego jest jeszcze gorsze. Więc mam nadzieję, że jak najszybciej wrócę do normalności. Poza tym słodkie rozmowy o chmurkach N. i P. przyprawiają mnie już o mdłości.

Weekend minął dziwnie. Zaczynam się zastanawiać co powinno się zmienić, żeby było dobrze. Czego tak naprawdę oczekuję od życia? Czego tak naprawdę chcę? Cóż... W tej chwili po prostu zjeść, ale wierzę że są jeszcze jakieś głębsze potrzeby we mnie niż żarcie. Picie. I seks. Co jest ze mną nie tak?

Nadal wstając rano uparcie powtarzam sobie, że jestem śliczna, mądra i naprawdę najlepsza. Jak na razie efektów brak. Ale walczę.

Kraków; Sunday, October 27, 2013