wtorek, października 22, 2013

There's not a time for being younger and all my friends are enemies. And if I cried unto my mother... No she wasn't there for me.

"Under the water" to moja piosenka na ostatnie dni. Wszystko idzie nie tak. Nie śpię, nie jem, staram się na nowo ułożyć sobie życie, ale wszystko czego dotknę po prostu się sypie... Nie potrafię już nic zrobić ze sobą.

Spędzam dwie godziny nad sprawozdaniem po czym mój laptop go kasuje i muszę pisać od nowa. Kładę się spać po zajęciach bo nie przespałam kolejnej nocy i sąsiad wierci coś za ścianą. Wylewam kawę na siebie tuż przed wyjściem. Zawalam niezapowiedzianego kolosa z biochemii. Kłócę się śmiertelnie z mamą o moją siostrę. Tabletki zawirowały mi organizm i doświadczam skutków ubocznych ich brania. Wszyscy, których miałam za przyjaciół lub bliskich znajomych okazali się nie odwzajemniać mojego podejścia do znajomości. Wszystko jest nie tak.

Wspomnienia nadal kołują. Staram się to wyłączyć, robię się obojętna na wszystko, ale wciąż nie potrafię zapomnieć. Ból zelżał. Ale zelżała też miłość, współczucie, ambicja, empatia, wszystko. Wszystkie uczucia tłamszę coraz bardziej. I mam nadzieję, że w końcu znikną. Przestanę czuć w ogóle.

Kładę się do łóżka z nadzieję, że w końcu będzie lepiej, kiedy znów się obudzę po kilkugodzinnej drzemce. Ale nie jest lepiej. Spadam i spadam, ale dna wciąż nie widać. Nie ma się od czego odbić.

Kraków; Tuesday, October 22, 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz