poniedziałek, stycznia 07, 2013

Hey you called me up again just to break me like a promise.

Mama poszłana spotkanie z prezydentem, bo szuka pracy na miejscu. Ja siedzę w domu i za chwilę będę się zbierać na autobus do Krakowa. M. jest chory.

Zastanawiam się ile we mnie jeszcze zostało tej małej słodkiej dziewczynki, która marzyła o ślubie jak z bajki, który weźmie w wieku dwudziestu lat. Rysującej namiętnie Arielkę w sukni ślubnej tysiące razy. Śpiewającej piosenkę o księciu ze "Śpiącej Królewny". Czuję się, jakby ta śliczna urocza dziewczynka umarła...

Zmieniliśmy się. Zmieniły się nasze cele i marzenia. Zmieniły się nasze wizje.

Zastanawiam się dokąd zaszłam w tym moim biegu życia. Myślę o przyszłości jaką widziałam dla siebie jeszcze sześć lat temu i niczym nie przypomina ona tej, którą może zapewnić mi M. (jeśli w ogóle będzie w stanie zapewnić mi jakąkolwiek przyszłość). Przypominam sobie mojego wymarzonego księcia z bajki i dziwię jak bardzo różni się od M. Jest praktycznie jego kompletnym przeciwieństwem. Zdecydowany, rozsądny, odważny, opiekuńczy i zakochany we mnie na zabój.

Aż tak bardzo zmieniłam swoje priorytety przez te kilka lat? Czy może po prostu na którymś rozdrożu poszłam w złą stronę... Czy będzie mi jeszcze dane tam wrócić?

Wierchomla; Monday, December 31, 2012

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz