Wstałam, zjadłam, wykąpałam się i pouczyłam na test z angielskiego. Żyję. Nawet się pomalowałam. Wyglądam zniewalająco. A w każdym razie usiłuję to sobie wmówić. Mam spódniczkę i zakolanówki i słodko-różowe długie paznokcie. Żyję, na pewno żyję.
Wieczorem jadę do M. Mam już dość samotnego Krakowa i jestem mu winna przeprosiny. On też nie jest bez winy, ale w najcięższych chwilach trochę mu się dostało bez powodu i strasznie mi z tego powodu przykro. Zawalił, ale przeprosił i obiecał poprawę i od wczoraj zachowuje się bez zastrzeżeń, za co powinien raczej być pochwalony niż opieprzony. Ale tak to jest jak ma się doła...
Dam sobie radę. Muszę dać. I staram się w to wierzyć, zgodnie z postanowieniami na rok 2013.
Kraków; Thursday, Jenuary 17, 2013 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz