Hej, kochani! Wróciłam, żeby coś napisać, bo bez tego zaczynam trochę wariować. Wiem, że przez wakacje nie byłam zbytnio aktywna na blogu, ale nie miałam laptopa do końca sierpnia i ogólnie miałam sporo zajęć na głowie. Nie twierdzę, że teraz nie mam, bo pojutrze piszę egzamin wstępny na AGH i powinnam się uczyć, ale jak już wspomniałam lekko świruję od tego wszystkiego.
Nie myślcie, że się nie uczę. Od początku września właściwie nic innego nie robię i naprawdę marzę już, żeby być po tym teście. Przynajmniej nie będę mogła sobie zarzucić, że nie pracowałam nad tym. Nowe mieszkanko jest śliczne i ogólnie jestem zadowolona z tego jak jest teraz. Cieszę się, że wróciłam do Krakowa i znów mogłam się zobaczyć z WM i So. Drugiego dnia wpadły do mnie z zaległą urodzinową flaszeczką i cudnym kwiatkiem na nowe mieszkanko. Naprawę tęskniłam za nimi przez wakacje i cieszy mnie, że znów mam je koło siebie. Poza tym całkiem dobrze układa nam się z P., a obawiałam się jak będzie kiedy zamieszkamy razem. Wbrew wszystkiemu jest świetnie, może nawet lepiej niż kiedy mieszkaliśmy osobno, i nie zapowiada się, żeby coś miało się zmienić w tej kwestii.
Zdruzgotana tym, jak bardzo przytyłam przez ostatnie kilka miesięcy po raz kolejny usiłuję schudnąć. Tym razem usiłuję może bardziej dosłownie, niż to zwykle bywało. Chodziłam z P. na siłownię przez sierpień i, o dziwo, wytrwałam w tym. Teraz mam zamiar znów zacząć w Krakowie, tylko najpierw chcę zdać egzamin. Tu trochę się sprawy pokomplikowały, bo P. ma z kim chodzić, a samej średnio mi się widzi jeżdżenie na siłownię, a szczególnie zmuszenie się w ogóle do tego bez żadnego wsparcia. Może dogadam się z So. żebyśmy chodziły razem.
Na pierwszą część podsumowania wakacji, i w ramach zadośćuczynienia za moją dwumiesięczną nieobecność - kilka scen z lipca. Obrona i relaks po.
|
Kraków; Friday, July 4, 2014 |
|
Kraków; Friday, July 4, 2014 |
|
Family; Zator; Saturday, July 5, 2014 |
|
Zator; Saturday, July 5, 2014 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz