niedziela, października 19, 2014

I like to think that we had it all. We drew a map to a better place, but on that road I took a fall.

Piękny dzień. Świetny weekend. Przede mną kolejny ciężki tydzień i tak upragniona środa i przyjazd P. na który przecież powinnam się cieszyć. Nie wiem dlatego, ale jest mi to obojętne.

Zobojętniałam na wszystko. W piątek nareszcie miałam chwilę czasu po pracy, żeby zobaczyć się z PK. Dawno się nie widzieliśmy i fajnie było znów pogadać, jak za starych czasów. Prosto stamtąd trafiłam do A. na małą alkoholową posiadówę. Skończyła się całkiem ciężkim piciem. Ale ogólnie świetnie się bawiłam i miałam nareszcie moment, żeby się zrelaksować i zabawić po ciężkim tygodniu na uczelni. Całą sobotę spędziłam z dziadziusiem. Trochę pracy, trochę zakupów, dużo rozmów. Wieczorem pojechaliśmy po babcię do Krakowa, gdzie obchodziła 45 rocznicę rozdania dyplomów Akademii Medycznej. Fantastyczny dzień. Niedziela przyniosła przepiękną pogodę, więc wybrałam się z rodzicami na małą wycieczkę na górę Zborów. Piękne widoki, cudowna pogoda i miło spędzony czas.

Ogólnie dawno nie miałam tak przyjemnego weekendu i powinnam zaczynać nowy tydzień ze świetnym humorem, ale tak wcale nie jest. Miałam czas na odpoczynek i przede wszystkim na nabranie dystansu. Przestałam się stresować, bo na nowo uwierzyłam, że mogę wszystko. Wiem, że żaden stres ani żadne wyzwanie mnie nie złamie i dam sobie świetnie ze wszystkim radę. 

Z dystansu wszystko wygląda inaczej. Z wyłączonymi emocjami bardziej widać fakty. Fakty, które wcześniej mi umknęły. Moje priorytety i drogę, którą chcę iść. Znów wyraźnie widzę cel, do którego dążę. I zastanawiam się czy droga na której jestem na pewno tam prowadzi....

Góra Zborów; Sunday, October 19, 2014
Ojców; Sunday, October 19, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz