Luty okazał się być łaskawszy. I zabieram się za ten post przynajmniej od jakiś dwóch tygodni i jakoś ciągle nie mogłam się zmobilizować. Jak na ironię, bo ostatni tydzień mogłabym nazwać tygodniem mobilizacji. Zaangażowałam się poważnie w ćwiczenie, bo nareszcie mam na to więcej czasu. Ostatni semestr magisterki będę miała prawdopodobnie zaliczony w ramach stażu, więc poza pracą mam w końcu czas dla siebie. I chcę ten czas faktycznie w siebie zainwestować, a nie zmarnować go.
Tak więc mam zamiar zrealizować w końcu rzeczy, które planuję i wdrażam od... lat. Tak, można to już liczyć w latach. Jak na razie idzie mi świetnie i czuję się z tym fantastycznie. Mam wielkie wsparcie w P. i przychodzi mi to wszystko całkiem naturalnie. Czekam na pierwszy kryzys i tym razem, tak tym razem, wytrwam we wszystkich postanowieniach, które poczyniłam.
Z P. układa się zazwyczaj fantastycznie, chociaż są też oczywiście momenty w których mam ochotę go zamordować. Jest czasem ciężki do współpracy, ale to chyba żadna nowość. Mimo wszystko każdy dzień, nawet ten nie do końca idealny między nami, utwierdza mnie w przekonaniu, że jesteśmy dla siebie stworzeni.
Dostałam od P. telefon. Bez okazji. A właściwie z okazji tego, że on kupił sobie jeszcze nowszy. Cieszę się jak dziecko.
![]() |
"Na drugie Stanisław. Nowa księga imion." Jerzy Bralczyk |
![]() |
Valentine's Day with P. |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz