Ostatnio mam dość mieszane uczucia co do M. Jak na ironię, właśnie teraz, kiedy moi rodzice pogodzili się z tym, że jesteśmy razem i przestali go krytykować. Ja zaczęłam. Trochę mi głupio, że czasem żalę się naszym wspólnym znajomym, ale to chyba dlatego, że nie mam się komu wygadać. Do M. nie dociera krytyka, a S. jest w Moskwie... Chętnie wpadłabym do niej na kawę i opowiedziała o swoich wątpliwościach. Nie musiałaby nawet nic mówić, przy niej jakoś wszystko nabiera sensu. Zaczynam nawet rozumieć dlaczego ludzie tak do niej lgną. Myślę, że ma ten niesamowity dar sprawiania, że czują się wyjątkowi. Brakuje mi tego.
On chyba sam nie wie czego chce. Do takich wniosków doszłam wczoraj. Niestety, nie mogłam się tym podzielić, bo N. siedziała na kompie cały wieczór przeżywając koniec znajomości z J, który nareszcie nastąpił. Wracając do M... Nie wiem jak inaczej można wytłumaczyć takie zachowanie. Jeśli ktoś raz mówi, że Cię kocha, a raz zachowuje się wobec Ciebie jak totalny dupek, to chyba sam nie wie czego chce. Prawdę mówiąc, wolałabym żeby się już zdecydował, bo coraz częściej dosięga mnie uczucie, że tylko tracę swój czas. Niemiłe.
Nie daję się już całkiem zbić z tropu. To poważny postęp w mojej pracy nad sobą.
Tęsknię za S. Coraz bardziej. A tu jeszcze trzy długie jesienne miesiące zanim się znów zobaczymy.
Taką siebie chciałabym widzieć częściej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz