środa, kwietnia 22, 2015

Darlin' hold me in your arms the way you did last night and we'll lie inside for a little while here. I could look into your eyes until the sun comes up and we’re wrapped in light and life and love.

Tak, wiem. Nie pisałam. I pozostałoby tak pewnie dłużej, ale P. już niesamowicie mnie męczy o to, że nic się nie dzieje na blogu. Nie wiem czemu czerpie z tego taką radość, bo w zasadzie nie piszę nic odkrywczego. A akurat on o wszystkim wie dużo wcześniej, ale z jakiegoś powodu lubi czytać moje wypociny. Nie pisałam bo nic ciekawego się w sumie nie dzieje. Mija dzień za dniem, uczelnia, mieszkanie, siłownia. Ten semestr jest luźniejszy i nie mam aż tak dużo nauki (co nie znaczy, że nie mam jej wcale, jak sądzi P.). Ale dużo robię na mieszkaniu, czasem nawet gotuję (!) i jakoś te dni lecą.

Wybieramy się na weekend majowy w góry ze znajomymi P. jak się nagle okazało i wypadałoby znaleźć na to pieniądze, a już miałam nadzieję, że w maju pozwolę sobie coś kupić. Jak widać będę musiała poczekać kolejny miesiąc. W ubiegły weekend mieliśmy z P. rocznicę, którą spędziliśmy z K. na siłowni. Mieliśmy potem pooglądać filmy, bo K. u nas spała, ale byliśmy tak zmęczeni, że oczywiście skończyło się na pójściu spać po 20 minutach filmu. Mimo, że nie była to najbardziej romantyczna sobota, to uważam, że nie mogliśmy spędzić tego dnia lepiej. Dawno nie widziałam się tak z K. na dłużej, niż kilkadziesiąt minut i tęskniłam już za nią bardzo. Mam nadzieję, że teraz, kiedy przeprowadza się bliżej nas, będziemy się widywać częściej.

Chyba czas się ogarnąć i zająć poważnymi sprawami. Ale z tym zawsze mam problem.

Gift from P.
Walking to the gym

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz