środa, lutego 18, 2015

We never crossed the line. Only friends in my mind, but now I realize.No more guessing who. Looking back now I know it was always you

Hej, kochani. Wróciłam dzisiaj do Krakowa (niestety, znów nie udało mi się nic załatwić u okulisty). Wróciłam z N., ale ona odwiedziła mnie tylko na parę godzin. P. odebrał nas i zawiózł do domu. Pośmialiśmy się trochę, zjedliśmy obiad i pojechaliśmy wszyscy na siłownię. Potem zdążyliśmy już tylko iść na czekoladę do Wedla, bo telefon N. nie dawał jej odetchnąć. N. niczym Batman - Gotham wzywa. No, tak dokładnie to G., ale to niewielka różnica. Tak czy inaczej, N. uparła się od początku, żeby wracać dzisiaj, więc jej nie zatrzymywałam.

W piątek jedziemy w góry i mam jutro jeszcze sporo rzeczy do zrobienia przed wyjazdem. P. ma jutro ostatni egzamin. Przynajmniej w tym tygodniu, więc może chociaż na te dwa dni wyluzuje na tyle, że przestanę być winna wszystkim nieudanym rzeczom na świecie. Nie narzekam, przywykłam. Z WM i So. ciężko się ostatnio umówić, ale za to wczoraj posiedziałam trochę na czekoladzie w Wedlu z Ag. kiedy czekałam na P., który był na egzaminie. Pyszności! Niestety, mój nadworny fotograf pożyczył aparat koledze, który aktualnie jest na Bali, więc zdjęcia nie są tak zachwycające jak mogłyby być.

Kupiłam też sobie kilka świetnych drobiazgów chodząc dla zabicia czasu po galerii. Pisząc drobiazgi mam na myśli takie głupoty jak lakier do paznokci (Essie, Fiji - absolutnie cudowny, już dziś wypróbowałam), rajstopy (Veneziana, Roxanne) czy gumki do włosów Invisibobble, na które chorowałam od dawna. Dzisiaj miałam też okazję wypróbować je w warunkach siłowni i sprawdziły się świetnie. Nie ukrywam, że dwie pierwsze pozycje z mojej listy wczorajszych zakupów wybrałam z myślą o jakiejś miłej kolacji z P. o ile uda mi się go na nią namówić w ten weekend. Ale, hej, przecież zgodziłam się jeździć na nartach, więc chyba zapowiada się weekend kompromisów, prawda?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz