piątek, marca 13, 2015

Jesteś różowy krem na cieście i byłbym ciebie jadł o wiele częściej. O ile zechcesz... Jesteś jedyna w całym mieście. Łaskawy zrządził los, że chciałaś mieć mnie w domu na jesień.

Byłam wczoraj na wydziałówce w akademiku u dziewczyn, później też chwilę w Zaścianku. Pomimo, że już minęło pół roku odkąd studiuję na AGH to była to moja pierwsza wydziałówka. Nie wiem właściwie dlaczego, ale wczoraj też niekoniecznie chciało mi się tam jechać. Zwłaszcza, że na nocny autobus muszę iść aż na aleje przez co dzisiaj cierpię z powodu odcisków na stopach od obcasów. Ale generalnie było strasznie fajnie i nie żałuję, że się wybrałam.

P. jest na uczelni a ja siedzę w domu i słucham Roguckiego. Zasłuchuję się właściwie, ale to głównie dlatego, że na dole ciągle wiercą od 8 rano i już mnie powoli trafia. Nie, muzyka nie zagłusza wiercenia. Ale pomaga to znieść. Miałam sprzątać, ale ograniczę się chyba tylko do zrobienia prania i prasowania. Ostatnio wysprzątałam całe mieszkanie sama i fajnie by było jakby tym razem ktoś inny się tym zajął. A ja zwyczajnie nie mam na to sił.

P. nie podobają się jego zdjęcia, które umieszczam, więc tym razem post bez niego. Zamiast tego załączam kilka zdjęć z cudownego wypadu do Anglii do V. Bawiłam się świetnie i ten wyjazd był wspaniałym uwieńczeniem mojego wolnego lutego. I strasznie się cieszę, że miałam okazję znów odwiedzić V., iść na brytyjską uniwersytecką imprezę, zwiedzić najstarsze miasto w Anglii, widzieć stół króla Artura, wypić piwo w barze z 1002 r. (najstarszy w Anglii) i być na urodzinach V. oczywiście. Na dziś przewidziałam część zdjęć ze zwiedzania Winchester, mam nadzieję że Wam się spodobają. Udanego weekendu, kochani!




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz