Natłok słów. Plany, marzenia, obietnice i nadzieje. Ale na co mi one, skoro przepadają razem z wiatrem tuż po ich wypowiedzeniu? Z każdym niedotrzymanym słowem przestaję mu wierzyć. Z każdym niedotrzymanym słowem coraz bardziej zastanawiam się czy nie żyję w tym związku karmiona kłamstwem. Zaczynam kalkulować czy faktycznie coś się dzieje między nami, czy zadowalam się słowami. Pięknymi słowami... Dokładnie takimi, jakie chcę usłyszeć...
I żyję później tym słowem, pielęgnuję je i karmię. A ono rośnie i się wzmacnia, aż urasta do miana marzenia. I buduję sobie życie na tym marzeniu i jestem szczęśliwa z samych myśli o tym. A potem okazuje się, że nic takiego nigdy się nie wydarzy. Potem okazuje się, że to było tylko słowo. Słowo, na którym usiłowałam zbudować przyszłość...
You provoked and you broke
All my dreams and hopes.
A może nigdy nie będzie żadnego ślubu? Nie wiem. A może będziemy razem jeszcze tylko tydzień lub miesiąc? Nie wiem. A może on wcale nie chce ze mną zamieszkać? Nie wiem. A może kieruje nim coś innego, niż miłość? Nie wiem.
Jak na razie dostałam tylko słowo.
Grojec; Friday, December 30, 2011 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz