Muszę coś napisać, bo oszaleję. Moje słabości wybrały idealny moment, żeby wywrócić mi życie do góry nogami. Naprawdę, lepszego się nie dało.
Więc siedzę nad laptopem, słucham smutnej piosenki i płaczę. Bo przecież wcale nie muszę się przygotowywać do jutrzejszej obrony. Naprawdę próbowałam się zebrać w sobie i to załatwić. Odłożyć płacz i wszystko, co mnie boli na jutrzejsze popołudnie. Wstałam rano, wyciszyłam telefon i usiłuję zrobić prezentację, ale to i tak jest tuż za mną i nie pozwala mi myśleć trzeźwo. Nie pozwala mi spokojnie zająć się pracą.
Nie wiem co będzie jutro. Boję się, że wszystko spieprzę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz