piątek, czerwca 28, 2013

A little party never killed nobody, so we gon’ dance until we drop.

Dzień 61
Pierwszy chyba dzień kiedy nie rozmawiałam z M.

A tak poza tym to dzień jest wyjątkowo nieudany, ponieważ zafarbowała mi się w praniu moja śliczna nowa bluzka, którą miałam na sobie raz! I kupiłam ją ledwo tydzień temu w Anglii i zła jestem okropnie. Test poszedł mi całkiem w porządku, i zdałam BŚP. Co prawda na 3, ale jak na BŚP to fantastyczny wynik.

No i dziś impreza z Miśkami na zakończenie sesji! Włosy zrobione, paznokcie pomalowane - wyglądam obłędnie. Póki co jeszcze nie mam imprezowego humoru, ale mam nadzieję że to się zmieni. Może nawet uda mi się zapomnieć o mojej zniszczonej bluzce. Chcę już odbić się od dna. Poczuć wakacje i zacząć naprawdę miło spędzać czas. Zacząć cieszyć się życiem zamiast chodzić wkurzona cały czas. Może tak jest przez to, że mam okres?

Tak czy inaczej, może to lepiej, że dziś nie rozmawialiśmy z M. Jeszcze niepotrzebnie byśmy się pokłócili, a żadnemu z nas nie jest to potrzebne. Poza tym ostatnio za dużo rozmawiamy. Trzeba zatęsknić. Zobaczyć czy będzie tęsknić w ogóle.

Kraków; Friday, June 28, 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz