czwartek, czerwca 27, 2013

I loved you every mile you drove away.

Dzień 63
Zaczyna się.

Wiadomość tygodnia jest taka, że niespodziewanie okazałam się być geniuszem ekonomiczno-biogeochemicznym. Egzamin z EPOŚu zdałam na 5, a siejący postrach egzamin z biogeochemii na 4,5. Tak więc po 2 z historii chemii odbiłam się od dna. Obawiam się tylko że BŚP może boleśnie przerwać tą tendencję wzrostową.

Tak czy inaczej, jutro czeka mnie najgorsza zmora tej sesji, a mianowicie analiza instrumentalna. Jest przed 1 w nocy i siedzę i usiłuję się uczyć. Egzamin jest na 8 rano (!) więc nie opłaca mi się iść spać, lepiej się pouczyć. Tak, ja wiem, że to niedobre iść na egzamin po zarwanej nocy, ale wstanie o 5:30 po dwóch godzinach snu jest jeszcze gorsze. Będzie pogrom, czuję to, ale mam to gdzieś.

Wraz z wyjazdem M. zaczęło się nowe życie. Wiem, że to niezbyt dobrze brzmi, ale tak właśnie jest. Nie powiem, że się cieszę, że wyjechał, ale zaczynam myśleć, że dobrze nam to zrobi. Wszystko zaczęło się układać.

Nie poddam się bez walki.

M's T-Shirt; Kraków; Wednesday, June 26, 2013
Studying; Kraków; Wednesday, June 26, 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz