sobota, czerwca 29, 2013

And just in time In the right place suddenly I will play my ace.

Dzień 60
Impreza miała być świetna, a okazała się wyjątkowo nieudana. Zaczęło się całkiem fajnie. Mieszkanko L. i C. mają naprawdę ładne. Dziewczyny przyniosły ładnego storczyka storczyka. L. zrobił kanapki a wódka chłodziła się w zamrażalniku. Nikt nie przypuszczał, że impreza tak się zepsuje.

Zaczęliśmy pić, wspominać najlepsze momenty z tego roku akademickiego i było naprawdę śmiesznie. Potem weszły ploteczki i filmiki z yt i planowaliśmy jechać do miasta na imprezę jak skończy się wódka, ale wszystko zepsuł Ł. który napisał że są wyniki z egzaminu z chemii organicznej. No i było po imprezie.

Koniec bolesnej historii. Czeka mnie prawdziwa kampania wrześniowa. Zupełnie niesprawiedliwie, ale już nie mam sił się tym denerwować. Naprawdę miałam dość stresu przez ostatni miesiąc, a i tak nic już nie zmienię. Stypendium prysło jak mydlana bańka, a rodzice... A rodzice mogą mówić, co chcą. Mam to gdzieś. Byłam wściekła i załamana i wypłakiwałam oczy ze złości, ale to i tak nic już nie zmieni. Więc przestałam się przejmować. Cholera, nie dam się złamać paru niepowodzeniom.


Dotrę do tego zwycięstwa. Nawet jeśli mam jeszcze przegrać setki razy. 

Blurred with double S.; Kraków; Friday, June 28, 2013
Kraków; Friday, June 28, 2013
Kraków; Friday, June 28, 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz