poniedziałek, czerwca 24, 2013

We knew this day would come, we knew it all along. How did it come so fast?

Anglia! Cudowna Anglia! ... ale o tym jutro.

Dziś o M. Dziś o wyjeździe M. Dziś o braku M.

Dzień 65
Jutro rano M. leci do USA. Dopiero jutro, ale ja swoje odliczanie zaczynam już od dziś, ponieważ to dzisiaj rano musiałam się z nim pożegnać. Nie sądziłam, że aż tak zaboli. Nie płakałam. Nawet byłam uśmiechnięta patrząc przez przyciemnioną szybę busa na odjeżdżającą z parkingu Lagunę. Ale to nie znaczy, że nie bolało. Myślałam, że będzie mi łatwiej, bo od jesieni przygotowuję się na to emocjonalnie. Przecież wiedzieliśmy, że tak będzie. A mimo to te miesiące zleciały tak szybko! Szczególnie ostatnie dwa. Ani się spostrzegłam, a on już całował mnie na pożegnanie.

Myślałam, że będzie mi łatwiej, bo przez te dwa lata wiele się zmieniło. Dorosłam troszkę i już nie muszę z nim spędzać każdej chwili. Ostatnimi czasy nawet miałam już go dość i powtarzałam sobie, żeby już leciał do tej swojej Ameryki. Ale prawda jest taka, że rozstanie na kilka dni, to nie rozstanie na dwa miesiące i właśnie to 65 mnie tak bardzo przeraża. W 65 dni całe życie może się obrócić do góry nogami. W 65 dni może stać się dosłownie wszystko.

Wiele się między nami zmieniło i wiele przeszliśmy razem, ale może właśnie dlatego zamiast być mi łatwiej, jest tak trudno. Wiem, że nikt mi nie pomoże w potrzebie tak jak M. i nie lubię myśli, że 1/6 roku spędzę na drugim końcu świata. W innej strefie czasowej, innym klimacie i innym myśleniu. Przez 65 dni wiele dróg się może rozejść. Ale nie boję się, że nie damy sobie rady. Po prostu wiem, jak będzie ciężko.

This is way too hard
Cause I know, when the sun comes up
I will leave, this is my last glance
That will soon be memory


Jak mam spać sama w tym łóżku pachnącym jeszcze naszą miłością? 

Dziś w Carrefourze pomyślałam, że kupię cukier, bo już się kończy. Po chwili przypomniało mi się, że nie mam po co. Potem siedząc już w tramwaju ogarniałam jak to zrobić, żeby być w piątek jak najwcześniej w domu. Ale tak naprawdę nie ma takiej potrzeby. Równie dobrze mogę też wrócić w sobotę, bo nic nie goni mnie już do domu.

New body; Kraków; Monday, June 24, 2013

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz