wtorek, marca 18, 2014

My girl, my girl... Where will you go? I'm going where the cold wind blows in the pines. Where the sun don't ever shine. I will shiver the whole night through.

Czuję się dziwnie ostatnio. Nadal nie umiem się pozbierać. Trochę, jakbym zużyła całą energię przez weekend i teraz czuję się taka słaba. To jedno - permanentny leń, który ogarnia mnie od dwóch dni i sprawia, że absolutnie nic mi się nie chce robić produktywnego (no, może poza ćwiczeniami). Ale z drugiej strony, czuję się dobrze ze sobą. Czuję się znów jak dawna ja i zastanawiam się... Czy ja właśnie odnalazłam to, czego tak długo w sobie szukałam?

I pomyśleć, że tak niewiele było trzeba.

Brakuje mi już mojego lapka, a raczej jego zawartości i zaczyna mnie o irytować że tak długo to trwa. Do tego nadal nierozwiązana pozostaje sprawa ewentualnego wyjazdu do Egiptu, a skoro mam sobie przesuwać z tego powodu zaliczenie, to jednak wolałabym wiedzieć z lekkim wyprzedzeniem czy faktycznie jest taka potrzeba. Ale dziś przyjeżdża mama do Krakowa, więc może się w końcu czegoś dowiem.

A jutro zobaczymy, czy mój plan działania na ten tydzień się będzie sprawdzał. Operację "Kwiat lotosu" uważam za rozpoczętą! Trzymajcie kciuki, Misie. xoxo

Kraków; Tuesday, March 18, 2014
Kraków; Thursday, March 6, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz