czwartek, kwietnia 10, 2014

Put aside the math and the logic of it, you gotta know you want it too.

Umieram. Mam zawalone całe zatoki i zdycham w łóżku, bo S. uwidziało się wietrzyć mi pokój o 2 w nocy kiedy na polu było jakieś 5 stopni. Fantastycznie. Ja tak uwielbiam być chora...

Licencjat ruszył pełną parą nareszcie. Mam nadzieję, że szybko się z tym uwinę, chociaż teraz siedzę tam po 6-7 godzin. Ale w sumie to lubię. Chociaż wychodząc z wydziału po 6 godzinach w laboratorium mam ochotę tylko paść na twarz. A poza tym to w sumie codziennie coś. Moje relacje z WM są ostatnio naprawdę świetne. I chociaż nie studiujemy razem, to widzimy się praktycznie codziennie i jest chyba jedyną osobą, której mówię wszystko. Z Miśkami też fajnie. Wczoraj zagościliśmy na Miasteczku i muszę powiedzieć, że nic mi się na tych studiach tak nie udało, jak ludzie na roku.

Ze społecznych jest 5. Projekt oddany. Jeszcze tylko dokończyć prezentację na wtorek i mam Święta. Cudownie. Obym wyzdrowiała szybko, chociaż na dzień dzisiejszy nie zapowiada się, żeby tak było. Znów dogoniła mnie przeszłość, ale tym razem chyba to dobrze... Może zamiast przeć do przodu czasem lepiej zrobić kroczek w tył? Spróbować czegoś, co kiedyś nam się nie udało. A może tym razem się uda? Zobaczymy.

Sz., W and me; Kraków; Wednesday, April 9, 2014
Me and Sz., Kraków; Wednesday, April 9, 2014
Me and W.; Kraków; Wednesday, April 9, 2014

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz