środa, listopada 12, 2014

A my z harmonii i rozdźwięku, z niecierpliwości strun spragnionych, które od bólu łzami pękną pod gniewem rozpalonych dłoni.

Mam ponad tydzień luzu i tracę go na kompletnej bezczynności. No, może niezupełnie bezczynności, ale na pewno całkowitej bezproduktywności. Marzyłam od dawna, żeby mieć w końcu trochę czasu do spędzenia sam na sam z P. Tylko ja i On i bezproduktywność. Dostałam go sporo przez ten długi weekend, bo chyba oboje trochę sobie odpuściliśmy naukę, żeby nie zwariować. Zadowolona, ale nienasycona. Ciągle mi Go mało. Nie ważne, jak dużo czasu spędzamy razem, ja zawsze chcę więcej.

W sobotę pojechałam z tatą na małą wycieczkę do Kalisza, właściwie tylko po to, żeby mu potowarzyszyć w tej ośmiogodzinnej podróży tam i z powrotem. Straciłam przez to w sumie sobotę, ale nie żałuję, cieszę się, że spędziłam z nim dzień tak sama. Nie pamiętam kiedy ostatnio tak było. Miałam też okazję poznać mojego kuzyna (wiem, dziwna rodzina, która się nie zna). Wieczorem pojechaliśmy wszyscy na imieniny wujka. Generalnie sobota przyniosła dużo śmiechu i czasu z rodziną.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz