sobota, listopada 22, 2014

You left me hanging from a thread we once swung from together. I've lick my wounds but I can't ever see them getting better...

Weekend okazał się być nie wesoły. Właściwie to nic, na co liczyłam się nie wydarzyło, zamiast tego dostałam przygnębiającą samotność. Pokłóciliśmy się z P. O co? Właściwie o nic. Zastanawiam się czy w ogóle mam prawo winić go za to, że był szczęśliwszy z kimś innym? To chyba moja wina, nie jego, ale mam chyba prawo być smutna z tego powodu. Zwłaszcza, jeśli byłam przekonana, że jest inaczej. A czy on ma prawo mówić mi, żebym robiła co chcę bo on i tak ma to w dupie? Cóż, chyba ma do tego prawo.

Mam ochotę wyjść i nigdy nie wrócić. P. jest jedyną rzeczą która trzymała mnie przy zdrowych zmysłach i jedyną rzeczą która powstrzymywała tą przepaść pełną łez, która każdej nocy krzyczy moje imię. Koszmary się nie skończyły, ale zelżały przez ostatnie dni. Dziś chciałabym nie zasypiać wcale. Nie mam już chyba po co śnić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz