P. pojechał na siłownię, a ja siedzę w legginsach na łóżku, popijam herbatę z sokiem malinowym, która koi moje bolące gardło, wycieram nos od kataru i piszę notkę. Nadal jestem przeziębiona, ale dzisiaj czuję się świetnie. Może dlatego, że zjedliśmy z P. przepyszny obiad, a może dlatego, że przespaliśmy całe popołudnie zamiast się uczyć. Za naukę na kolosa zabrałam się dopiero po 20, a w międzyczasie zdążyłam jeszcze umyć naczynia i przeglądnąć Bloglovin. I chyba na dzisiaj to tyle mojej produktywności. Szczęśliwy leniwy wtorek.
Wczoraj była u mnie So. Niespodziewanie, spontanicznie z winkiem, jakie obie lubimy. Zamówiliśmy pizzę i gadaliśmy o różnych ważnych sprawach. Brakowało mi tylko do szczęścia naszej smerfiastej WM, która niestety była na nocce w pracy. Zażegnaliśmy rozchwianie emocjonalne So., pomogliśmy też mojemu i pomimo tego, że poszłam spać dopiero o północy z zaledwie sześcioma godzinami snu przed sobą, to spałam spokojnie jak nigdy.
Mam cudownego faceta, który jest spełnieniem praktycznie wszystkich moich nastoletnich marzeń. Mam wspaniałych przyjaciół. Niewielu, ale takich na których mogę zawsze polegać i jestem pewna, że mnie nie zawiodą. Czego mogłabym chcieć jeszcze?
Tired; Cracow; Tuesday; November 25, 2014 |
Lazy Tuesday, November 25, 2014 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz