Kolejny błysk. Próbuję myśleć o czymś innym i się zatrzymać zanim będzie za późno. Rzadko się to udaje. "Przyjaciele" podają rękę, która tylko popycha Cię jeszcze głębiej w dół. Albo zwyczajnie ich nie ma. Bo czy jest coś, co trwa wiecznie? W końcu wszyscy się odwracają od siebie. Szybciej, niż się spodziewamy.
Ciemność. Myślę, że chciałabym zniknąć, ale tak naprawdę już dawno to zrobiłam. Czy w ogóle kiedykolwiek istniałam? Wybucham histerycznym śmiechem, na wspomnienie myśli, że moje marzenia cokolwiek znaczą w tym świecie. Na myśl, że ja cokolwiek znaczę. Ramię robi mi się mokre. Kulę się jeszcze bardziej. Zamykam oczy.
Błysk. Ubranko w niebieskie paski, czapeczka z daszkiem i szeroki uśmiech. Biegam po zoo w Chorzowie.
Błysk. Leżę z głową na brzuchu dziadziusia patrząc na półki z książkami. Wykłócam się z nim żywo, że syreny mogą żyć w odpowiednio głębokich obszarach oceanu, gdzie nie dotarli jeszcze ludzie.
Błysk. Siedzę w pokoju z E. Patrzę na jej uśmiech i długie do pasa ciemne włosy i rysuję dalej swoją część komiksu.
Błysk. Idę zaspana po lesie zadając dziesiątki pytań na minutę. Ile mrówek jest w mrowisku, skąd dziadziuś wie, że się nie zgubimy, jak duży jest ten las, ile już przeszliśmy, czemu musieliśmy wyjść o 6 rano i jak to się dzieje, że kij dziadziusia co roku jest w tym samym miejscu, kiedy przyjeżdżamy na Mazury.
Ale kiedy otwieram oczy wiem, że ja już nie potrzebuję nikogo więcej. Mam siebie.
Łącko; July 2009 |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz